W minioną środę BC Obra Kościan przegrała mecz u siebie z Muszkieterami Nowa Sól. Po spotkaniu złożył pan rezygnację. Dlaczego?

Marek Łodyga: Złożyło się na to wiele czynników. Od jakiegoś czasu brakowało nam jakiegoś bodźca, który pobudziłby zespół do jeszcze większego wysiłku. Potrzebne jest pełne zaangażowanie, a moim zdaniem tego nie było w ostatnich meczach. Miałem nadzieję, że pojawienie się Łukasza Kwiatkowskiego pozytywnie wpłynie na zespół, ale tak się nie stało. Stwierdziłem, że drużyna potrzebuje innego bodźca jakim byłoby przyjście trenera z zewnątrz. Drużyna potrzebuje silnej motywacji do walki o utrzymanie.

Decyzję o rezygnacji ogłosił pan jednak pod wpływem impulsu jakim była porażka z Muszkieterami.

Tak było, ale ta decyzja dojrzewała we mnie już od jakiegoś czasu. Miałem nadzieję, że przyjście Łukasza Kwiatkowskiego coś zmieni, ale po kolejnym słabszym meczu zauważyłem, że on nie będzie tym bodźcem, którego potrzebuje zespół.

BC Obra przegrała aż 9 spotkań pod rząd. Co było główną przyczyną tej sytuacji?

Od początku przygotowań do rozgrywek zespół pod względem personalnym nie był najmocniejszy. 90 procent tych zawodników nigdy nie grało na poziomie drugoligowym. Na pewno więc brakowało doświadczenia. Umiejętności mogą być mniejsze, ale sercem, pasją i zaangażowaniem można wiele ugrać. W drugiej rundzie brakowało nam jednak determinacji mimo różnych zmian jakie próbowałem wprowadzić. Były rozmowy zarówno indywidualne jak i zespołowe. Wszelkie metody nie skutkowały.

Działacze BC Obry nie chcieli się z panem rozstawać, liczyli na to, że zmieni pan zdanie.

Tak. Rozmawialiśmy w ostatni piątek przed treningiem. Podjąłem jednak wcześniej decyzję w oparciu o głębokie przemyślenia. Cały czas uważam, że ten sezon jest jeszcze do uratowania. Utrzymanie w lidze jest możliwe, ale wymaga odpowiedniego bodźca z zewnątrz, który natchnąłby ich do większej pracy i zaangażowania. Bardzo wierzę w tych chłopaków. Jeśli dadzą z siebie 110 procent to wywalczą utrzymanie. Przed nimi jeszcze 11 spotkań, które można wygrać. Trzymam za nich kciuki. Po rezygnacji zaproponowałem ewentualną pomoc jako asystent szkoleniowca lub przy poszukiwaniu nowego trenera. Na ten moment klub nie odpowiedział, ale jesteśmy umówieni na obiad w najbliższym terminie gdy emocje opadną. Być może będziemy jeszcze współpracować w przyszłości. Ja w każdym razie niczego nie wykluczam.

Początkowo planowaliście, że poprowadzi pan jeszcze drużynę w sobotnim meczu w Jeleniej Górze. Tak się jednak nie stało i w role trenerów wcielili się zawodnicy - Mateusz Skrzypczak i Sławomir Nowak.

Po środowym meczu kierownictwo klubu powiedziało mi, że mam jechać z zespołem do Jeleniej Góry, a decyzja o współpracy z nowym trenerem będzie podjęta w bieżącym tygodniu. W piątek okazało się, że działacze zmienili zdanie i na mecz w roli szkoleniowców pojechali Mateusz i Sławek.

Co dalej z pańską karierą trenerską?

Jestem młodym trenerem z niewielkim stażem. Moja przygoda dopiero się rozpoczęła. Nie poddaję się i rezygnuję. Czasami trzeba zrobić krok w tył, żeby zrobić dwa kroki do przodu.