Choć w niedzielę gorzowianie spodziewali się dużego oporu ze strony Fogo Unii Leszno, to poszło  gładko. Zwycięstwo gospodarzy nie było ani przez moment zagrożone. Nawet wykluczenie Martina Vaculika, czy upadek Przemka Pawlickiego nie wybiły miejscowego zespołu z uderzenia. - Przyznaję, że na tym etapie spotkania takie obawy się pojawiły. Sądziłem, że Unia złapie rytm. Wskazywała na to „trójka” Piotra Pawlickiego, Nicki zaczął szarpać, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Poza tym często bywa tak, że zbyt łatwy początek może uśpić – podkreślił Stanisław Chomski.

Przełomu w meczu jednak nie było. Żużlowcy Stali do końca kontrolowali wydarzenia na torze stadionu im. Edwarda Jancarza. Szkoleniowiec mistrzów Polski w odróżnieniu od swojego vis a vis po drugiej stronie parkingu mógł polegać na swoich liderach, strzałem w dziesiątkę okazało się też zakontraktowanie Linusa Sundstroema. - Nie mieliśmy dziur w składzie. Leszno też nie miało, ale wynik leszczyńskich seniorów jest na niższym poziomie. Cały czas uczymy się naszego toru, ale pojawia się powtarzalność – dodał Chomski.

Menadżer Stali jest zadowolony z formy swojej drużyny, choć podkreśla, że sezon jeszcze nie wkroczył w najważniejsza fazę. Spodziewa się również, że już niebawem na wyższym poziom wzniosą się żużlowcy Fogo Unii Leszno. - Dla mnie Unia wciąż jest jednym z faworytów rozgrywek. Mają bardzo wyrównaną formację seniorską i juniorów dużo bardziej doświadczonych od naszych. Jest jeszcze oczekujący Grzegorz Zengota. Jestem pewny, że im dalej w las, tym Leszno będzie mocniejsze – podsumował menadżer Stali.