Biegi
Biegający region leszczyński
Nasi na maratonie w Poznaniu
(Fot. Ze zbiorów Sławka Mocka)
Marek Bota, na co dzień pracownik leszczyńskiego MPECu sport uprawia od zawsze. - W młodości trenowałem kulturystykę, później byłem ratownikiem WOPR, a więc dużo pływałem, nurkowałem, uprawiam kolarstwo, od 2006 roku biegi, triathlon - w 2010 roku ukończyłem IronMan`a.
W tym roku Poznań Maraton był dla niego priorytetem, przygotowywał się przez kilka miesięcy. - W lipcu, sierpniu i wrześniu biegałem nawet 6 razy w tygodniu, pokonując ok. 100 km. Oczywiście treningi nie zawsze były takie intensywne. - Jako że mam 50 lat, to zazwyczaj przez dwa tygodnie biegam ostro, później przez tydzień nieco odpuszczam i poprzestaję na ok. 40-50 km. Bota przegotowując się do imprezy, zawsze stawia sobie konkretny cel. - W 2008 roku szykowałem się do maratonu w Berlinie, chciałem przebiec trasę w 3 godz. 30 min., nie udało się, zabrakło mi 7 minut. Teraz było inaczej. Planował wynik 3.45 i taki osiągnął. - Bez 45 sekund, ale te sekundy już sobie daruję. Jestem bardzo zadowolony. Do 40 kilometra bardzo dobrze mi się biegło, dopiero na ostatnich dwóch zaczęły mnie boleć nogi, musiałem zwolnić i właśnie wtedy straciłem te sekundy.
Dla Marka Boty był to 22 maraton, a w tym roku zamierza pokonać jeszcze jeden, w listopadzie w Bydgoszczy. - Będę towarzyszył mojemu koledze - Markowi Górnemu, dla którego będzie to setny maraton.
Jarosław Czekaj drugi raz stanął starcie poznańskiej imprezy i oczywiście zamierzał poprawić czas sprzed roku. - Planowałem 3.45, ale na planach się skończyło. Na kilka dni przed biegiem dopadł mnie jakiś wirus i na trasie odczułem osłabienie organizmu. W drugiej części dystansu biegło mi się fatalnie, ostatecznie ukończyłem maraton z czasem 4,12, absolutnie nie jestem zadowolony. Na mecie powiedziałem sobie: nigdy więcej, ale czy tak będzie? Na pewno nadal będę aktywnie spędzał czas - na rowerze, biegając. Mój plan treningowy przygotowany przez Pawła Barszowskiego zakłada średnio trening 60-90 minutowy trzy razy w tygodniu. Staram się go realizować, oczywiście na ile to możliwe, wychowując trójkę małych dzieci i prowadząc firmę.
Sławomir Mocek, florecista, olimpijczyk z Sydney i Pekinu zaczął biegać po zakończeniu kariery. - Żeby zachować formę.
W maratonie wystartował pierwszy raz i nie planuje kolejnych. - Wcześniej pokonałem kilka półmaratonów i postanowiłem pójść krok dalej. To było wyzwanie, którego się podjąłem i udało się, ale jednak preferuję krótsze dystanse.
Do poznańskiej imprezy przygotowywał się, biegając trzy razy w tygodniu po 10, 15 kilometrów. - W Poznaniu udało mi się przebiec bez odpoczynku do 35 km - także dzięki kibicom na trasie, leszczyniakom, którzy dopingowali naszych - później dopadł mnie kryzys, na 40 kilometrze zaczęły mnie łapać skurcze nóg i więcej było marszu, ale ostatnią prostą udało mi się, z bólem ale jednak, przebiec. Jestem szczęśliwy, że pokonałem trasę maratonu o własnych siłach, że nie zgarnął mnie autobus, który na koniec zbierał wszystkich, którzy nie dali rady. Udało się i na tym poprzestanę, chyba że mnie ktoś namówi, może wtedy się skuszę, tak dla towarzystwa… (han)