Biegi
Leszczynianie zdobywali Śnieżkę
Tumko: To była mocna jazda
Po próbie bicia rekordu Guinnesa w biegu na bieżni mechanicznej, Krzysztof Tumko zgromadził wokół siebie grono miłośników biegania. Wielu ludzi swoją determinacją zachęcił do uprawiania sportu i aktywności fizycznej. W każdy niedzielny poranek ultramartończyk spotyka się z chętnymi biegaczami na parkingu przy cmentarzu przy ul. Osieckiej na wspólnych treningach. Czasem biegnie razem nawet parędziesiąt osób.
- Pomysł wyprawy na Śnieżkę narodził się spontanicznie, podczas pobytu z żoną w Karpaczu. Chciałem pojechać tam z grupą ludzi, zachęcić nie tylko biegaczy, ale też tych, którzy chcieliby poczuć emocje związane z górami - mówi Tumko. - W ciągu dwóch dni zgłosiło się 56 osób plus 10 rezerwowych.
Uczestnicy zostali podzieleni na trzy grupy, w zależności od stopnia trudności trasy jaką mieli pokonać. Odcinki marszu lub biegu wyznaczył Waldemar Bińkowski. - Biegam, maszeruję po Sudetach od zawsze, znam każdy szlak turystyczny. Krzysztof przekazuje mi założenia, a ja przygotowuję odpowiednią konfigurację. Oprócz samego celu do zdobycia skupiam się również na walorach turystycznych i atrakcjach widokowych - tłumaczy Bińkowski.
Najbardziej zaawansowana grupa - biegowa, miała do pokonania trasę 14 km z przewyższeniem 1300 m. 21 uczestników, w tym 5 kobiet udało się czerwonym szlakiem do schroniska nad Łomniczką, następnie żółtym do Wilczej Poręby, stamtąd przez Sowią Dolinę w kierunku zachodnim wprost na Śnieżkę. - Zakładaliśmy, że do celu dotrzemy o godzinie 12.00, a byliśmy o 12.03 - relacjonuje Bińkowski. - Muszę jednak przyznać, że warunki były ekstremalne. Będąc w schronisku rozmawiałem z personelem, gdzie usłyszałem od jednej z kobiet, że od dwóch lat nie było tak wymagających warunków.
- To była mocna jazda - przyznają zgodnie Tumko i Bińkowski. Podkreślają, że wszyscy uczestnicy wzajemnie sobie pomagali. - Podzieliliśmy się w ten sposób, że dwóch mężczyzn ma pod opieką jedną kobietę. Przy takim wietrze dziewczyny nam dosłownie odfruwały... Jedną koleżankę holowaliśmy na sam szczyt - opowiada Waldek Bińkowski, przedstawiciel grupy biegowej. - Pełen szacun dla wszystkich dziewczyn. Dały radę! W życiu się z takimi warunkami dotychczas nie spotkałem. Wiał wiatr z północnego wschodu, jeżeli kogoś by zdmuchnęło to wprost do kotła pod Pecem...
Grupy marszowo-biegowa i biegowo-marszowa miały do pokonania trasę łatwą i średnią. Trzy pierwsze kilometry przemierzyli wspólnie, następnie bardziej zaawansowany zespół ruszył szlakiem przez Śląski Grzbiet i Równię gdzie po łańcuchach miał się wspiąć na Śnieżkę.
Najmniej zaawansowana 15-osobowa grupa, miała do pokonania nieco krótszą trasę, prowadzącą przez Kozi Mostek, Mały Staw, aż do Strzechy Akademickiej, gdzie miała połączyć się z grupą "średnią". - Po godzinie nasza grupa podzieliła się na dwie części. Kilka osób szło zupełnie rekreacyjnym tempem. My w piątkę ruszyłyśmy ostrym marszem - opowiada Joanna Ciekańska. - Z Domu Śląskiego łatwiejsza trasa wokół Śnieżki była zamknięta, trasa z łańcuchami otwarta. Przy pierwszym balkonie próbowałyśmy dwa razy, mocno to rozważałyśmy, podejmowałyśmy próby i jednak po kilku metrach zrezygnowałyśmy. Jedna dziewczyna upadała na drugą. Nawet potężniejsze osoby przy takim wietrze nie dawały rady. Wygrał nasz rozum, rozwaga, ale było nam bardzo przykro, bo zabrakło zaledwie 200 metrów do zdobycia szczytu...
- Podziwiam dziewczyny, że w ogóle próbowały wejść po łańcuchach. W drodze powrotnej zwiedziły Schronisko Samotnia nad Małym Stawem, którym były zachwycone - dodaje Bińkowski.
W 16-osobowej ekipie średniozaawansowanej była Magdalena Kowalińska, która kilkakrotnie wchodziła na Śnieżkę, jednak nigdy nie pokonywała dystansu marszobiegiem. Dziesięciokilometrowa trasa nie stanowiła dla tej załogi problemu, jednak wiatr okazał się nie do pokonania. - Wiedziałam co nas czeka, znałam warunki. Czasem jednak nie był to ani marsz, ani bieg, to było latanie! Nie dało się właściwie robić zdjęć, wszystko odlatywało, czapki, rękawiczki, nawet portfel komuś wyfrunął - relacjonuje Kowalińska - Naszej grupie zabrakło niewiele, część osób doszła do pierwszego balkonu, część wyżej. Jednak wiatr nie pozwolił iść dalej, był przerażający. Szum wiatru, trzaskający śnieg pod nogami... psychika w takich warunkach musi być naprawdę mocna.
Obie grupy spotkały się w Schronisku Dom Ślaski. - Wszyscy byliśmy kompletnie przemoczeni. Mimo zapasowych rękawiczek, butów, nie mieliśmy nic suchego. Wizja wyjścia ze schroniska była przerażająca... - opowiada Joanna Ciekańska. - Nie chcieliśmy się tam mocno rozgrzać, bo i tak czekały na nas mokre buty i kurtki. Wypiliśmy herbatkę jednym duszkiem i rura na dół. - Ruszyliśmy dosłownie biegiem - dodaje ze śmiechem Kowalińska.
Obie panie przyznają, że przygotowanie kondycyjne było niezbędne do wyruszania w taką trasę, jednak problemem okazała się niezwykle wymagająca aura. Na wiatr i śnieg nie pomogły wiatroszczelne, wodoodporne ubrania ani buty dostosowane do górskich wędrówek z wysokimi membranami. - Po tym doświadczeniu na Śnieżce zupełnie inaczej patrzę na ludzi, którzy w tak trudnych warunkach ruszają w góry i zdobywają szczyty - przyznaje Waldek Bińkowski.
Uczestnicy wyprawy do tej pory przeżywają ogromne emocje. Grupa złożona z obcych sobie ludzi bardzo się zintegrowała. - To jest sukces wielu osób, które pokonały swoje bariery - podsumowuje Tumko. - Zachęceni tą przygodą, zamierzamy 27 kwietnia zdobyć Szrenicę. Waldek i tym razem przygotuje fajne trasy.
- Góry uczą pokory, a taka wspólna wyprawa niesamowicie łączy - dodaje Bińkowski.
Zdjęcia w artykule pochodzą od uczestników wyprawy. Autorzy: Maciej Cieciuch, Joanna Ciekańska, Sławomir Dudka, Aleksandra Gerus, Grzegorz Golabka, Monika Wojec, Krzysztof Tumko, Michalina Tumko.
Komentarze
Tacy jesteście mądrzy? a nie stać was na podanie danych. Nie macie tyle odwagi, osoby ktore tam były pokazały,że są bardzo odważne, co niektórzy to tylko w gębie są mądrzy.
Przestańcie wypisywać takie pierdoły,zajmijcie się swoimi sprawami. A po drugie jest się czym szczycić, bo nie każdego nie było by stać , aby wykazać się taka ODWAGĄ.
dziękuję za super wycieczkę i do zobaczenia wkrótce
15 600 zł
Renault Scenic, Rydzyna
2 137 zł
Audi A4, Leszno
55 965 zł
Fiat Ducato, Leszno
dobrze powiedziane, nic dodać nic ująć....pozdrawiam i do zobaczenia podczas kolejnego wyjazdu na Szrenicę :)
349 000 zł
sprzedaż, Leszno
750 000 zł
sprzedaż, Kąkolewo
767 620 zł
sprzedaż, Poznań