Biegi
Powstała parkrunowa rodzina
Uczcili setne bieganie
Bieg parkrun Leszno jest częścią inicjatywy, która narodziła się w Wielkiej Brytanii, a obecnie pojawia się w coraz większej liczbie krajów.
W parkrunie mogą wszyscy, bez względu na kondycję fizyczną. Startują ludzie starsi, dzieci, ale też maratończycy i triathloniści. Trasę można również przemaszerować. Leszczyńskich biegaczy nie odstraszają warunki atmosferyczne. Biegają zimą, w upale czy w deszczu. Tym razem z okazji setnego parkrunu pogoda sprawiła biegaczom niespodziankę. Trzy godziny przed planowanym startem przez region przeszła silna burza.
Na trasie przebiegającej przez Nadleśnictwo Karczma Borowa powstały spore kałuże. Do biegu ruszyło 50 osób. Część biegaczy to stali uczestnicy imprezy doskonale znający trasę. - Pięciokilometrowa trasa leszczyńskiego parkrunu rozpoczyna się na Polanie Trzech Dębów. Następnie prowadzi duktem do Nowego Świata, a stamtąd ścieżką rowerową z powrotem, a następnie w prawo w ulicę Francuską do budynków Nadleśnictwa Karczma Borowa. Na końcu robimy małą agrafkę i wracamy na Polanę Trzech Dębów - mówi Krzysztof Jarząbek, Fundacja Życie Cudem Jest.
Po raz pierwszy w leszczyńskim parkrunie wziął udział Dariusz Jankowski z Poznania, który ostatecznie jako pierwszy wbiegł na metę. - Naprawdę ciężko mi się biegło ze względu na warunki jakie dzisiaj panowały. Ciemno i kompletna nieznajomość trasy - mówi. - Pierwszy raz znalazłem się w takiej sytuacji, że nie wiedziałem gdzie mam biec. Musiałem się zatrzymywać. Gdyby nie było tych kałuż i błota, to trasa jest dużo szybsza niż w Poznaniu. Zwłaszcza na tym odcinku drogi rowerowej można nieźle dokręcić.
Dla organizatorów pierwsza setka biegowa, to dopiero początek. - Mam nadzieję, że nasz parkrun nigdy się nie skończy. Jak mówi Jerzy Owsiak będzie "trwał do końca świat lub jeden dzień dłużej". Udało nam się stworzyć tu w Lesznie parkrunową rodzinę. Są w niej chodziarze, kijkarze, osoby z dziećmi, wózkami i psami - mówi Jarząbek.