Koszykówka
BC Obra Kościan - Dijo Polkąty Maximus Kąty Wroc. 76:84
Pościg okazał się nieskuteczny
(Fot. Archiwum)
Rozstrzygnięcie meczu byłoby z pewnością zgoła odmienne, gdyby podopieczni Dominika Majchrzaka potrafili dotrzymać kroku rywalowi w pierwszej kwarcie. Po dość wyrównanych początkowych minutach zespół z Kątów Wrocławskich przyspieszył i od stanu 10:13 zanotował serię 12:2. Na końcu kwarty na tablicy pojawił się rezultat 25:12 dla Maximusa. Kościańscy koszykarze mieli na tym etapie pojedynku kiepską, nieprzekraczającą 30 procent skuteczność rzutów.
Przez 5 minut drugiej partii niewiele się zmieniło. Goście zdołali nawet powiększyć przewagę do 17 punktów (22:39). Dopiero wtedy Obra rzuciła się do odrabiania strat i przed przerwą zmniejszyła dystans do 11 punktów (30:41).
Po wznowieniu kościańscy kibice nadal byli świadkami falowania dyspozycji podopiecznych Dominika Majchrzaka. W 26 minucie Obra przegrywała już 36:53, ale potem miejscowi koszykarze wykonali imponujący zryw. Po akcji 2+1 w wykonaniu Pawła Klimaszewskiego na końcu trzeciej partii mieli tylko 2 punkty straty (57:59).
Ostatnia ćwiartka długo trzymała w napięciu, koszykarze obu ekip zapewnili kibicom nie lada emocje. Maximus uciekał, a Obra doganiała. W 34 minucie po rzutach wolnych Stanisława Kiszki było 66:67, a minutę później 66:73. Na niespełna 2 minuty przed końcową syreną za 3 trafił Paweł Ciążkowski i na tablicy pojawił się rezultat 76:77. Niestety w ostatniej fazie spotkania punkty zdobywali już tylko goście i ostatecznie wygrali w Kościanie z Obrą 84:76.
Była to już dziewiąta porażka kościańskich koszykarzy w sezonie i piąta u siebie. Za tydzień podopieczni Dominika Majchrzaka też zagrają na swoim terenie, podejmą rezerwy Stali Ostrów Wielkopolski.
BC Obra Kościan - Dijo Polkąty Maximus Kąty Wrocławskie 76:84, w kwartach (12:25, 18:16, 27:18, 19:25)
Punkty dla Obry rzucili: Paweł Ciążkowski 18 (10 zbiórek), Mateusz Kaczmarek 16, Stanisław Kiszka 11, Patryk Stankowski i Rafał Milczyński po 9, Paweł Klimaszewski 5, Aleksander Adamczak i Jan Sobiech po 4.
Komentarze