Motoryzacja: Samochody
Rudzki rozpoczyna nowy etap w karierze
Nowy wóz, nowe wyzwania
(Fot. Rafał Paszek)
Ma pan już na koncie tytuły mistrza Polski w klasach N3 i N8 i zdecydował się pan na nowe wyzwania. W Herbi Rally Team szykuje się duże zmiany…
Nawet bardzo duże zmiany. Kupiliśmy nowy samochód i w tym sezonie zbieramy budżet na sezon 2015. Auto robi duże wrażenie zarówno na kibicach rajdowych, jak i osobach, które nie interesują się szczególnie sportami motorowymi..
A co to za auto?
Mitsubishi lancer EVO IX. Auto jest obecnie klasyfikowane w grupie open. Wygląda na to, że w sezonie 2015 nie będziemy się już ścigać w grupie N, a właśnie w kategorii open. Przepisy nie są jednak jeszcze do końca ustalone, dlatego trwamy trochę zawieszeniu. Chcemy się jednak pokazać w elicie i szukamy nowych partnerów.
Trochę danych technicznych tego samochodu…
Wszystkich chyba najbardziej interesuje moc. Samochód ma 400 MK, do setki przyspiesza w nieco ponad 4 sekundy, a do 200 km/h w 12 sekund. Auto z zupełnie z innej półki. Dla mnie najistotniejszy jest chyba jednak to, że ma napęd na 4 koła. Zupełnie inaczej się taki samochód prowadzi. To inna zabawa.
Pojemność?
2 litry. Taka sama jak w hondzie civic, tylko że ma turbinę. Pojemnościowo wbrew pozorom, to nie ma wielkiej różnicy, ale oczywiście silnik i elektronika są dostosowane do mocy. Ma aż trzy elementy mechanizmu różnicowego, w hondzie był tylko jeden. Są dwa komputery , jeden specjalnie oddelegowany do sterowania silnikiem.
Jest już przystosowany do ścigania?
Myślę że w 70 procentach już tak. Ma klatkę, fotele rajdowe, kupiliśmy już także pasy z homologacją.
Poznał pan ten samochód? Zgrał się pan z nim?
Cały czas jeździmy, bawimy się. W trakcie tych jazd wychodzą jakieś małe problemy. Auto jest niemal świeżo zbudowane i stąd właśnie one wynikają. Między innymi rozsypał się tylni dyfer - śruby się odkręciły. W aucie jest tak głośno, że w czasie jazdy nie ma możliwości usłyszenia objawów usterki. Trzeba po prostu sprawdzać na bieżąco. Pierwszą lekcję już zatem dostaliśmy.
Ale radość z jazdy chyba jest duża?
Tak, z pewnością. Zarówno dla mnie, jak i partnerów. Przy okazji bardzo im dziękuję, że są ze mną cały czas. Starzy sponsorzy się nie wycofali, dołączyli nowi, zebraliśmy ziarnko do ziarnka i pojawił się nowy samochód. Auto na pewno wzbudza bardzo duże zainteresowanie. Gdzie nie pojadę, to każdy chce wsiąść, zobaczyć, przejechać się.
Pracujecie jednak jeszcze nad kilkoma elementami, między innymi stroną wizualną….
Tak, robimy projekt oklejenia. Chcemy to zrobić profesjonalnie. W przyszłym miesiącu jedziemy na memoriał Janusza Kuliga i Mariana Bublewicza do Wieliczki i myślę, że to będzie oficjalna premiera naszego auta. W tym sezonie mamy w planach też warszawską Barbórkę i kryterium na Karowej. Będziemy się tam chcieli pokazać z dobrej strony. Zaczęła się już teraz poważna zabawa, w której chodzi o poważne ściganie i większe pieniądze. Mając taki samochód wchodzimy do pierwszej piętnastki kierowców rajdowych. Wydaje mi się nawet, że gdybyśmy startowali w Rajdowych Samochodowych Mistrzostwach Polski, które w sezonie 2014 odpuszczamy, to moglibyśmy liczyć na numer w pierwszej dziesiątce. Powiem tylko, że hondą ścigaliśmy się z numerami zwykle w czwartej dziesiątce. Przeskok jest ogromny.
Numer startowy ważny, ale chyba ważniejsze jest to, na jakiej pozycji się finiszuje.
Oczywiście, ale na pewno to auto daje szansę na miejsce w pierwszej dziesiątce. Pojawia się jeszcze jednak różnica budżetów. Kajetan Kajetanowicz co rajd może liczyć na generalny remont silnika. My jednak też nie możemy narzekać. Mamy nowych mechaników z Kutna, którzy znają się na rzeczy. Wiedzą doskonale, że w lancerze pewne rzeczy trzeba wymieniać na zapas, by wykluczyć ryzyko. Półosie, czy przeguby, a nawet turbinę w aucie o takiej mocy trzeba zmieniać niemal z urzędu.
Poważna sprawa, a zatem musi pan dopiąć poważny budżet?
Jestem już po rozmowach z chłopakami, którzy mają lancery i wiem, że odjechanie w sezonie pięciu, sześciu rajdów asfaltowych to jest koszt rzędu 300-350 tysięcy. Najbogatsi mają jednak do dyspozycji nawet półtora miliona.
Udźwignie pan to?
Będziemy się starali. Mamy grupę zaufanych partnerów, mam też nadzieję, że pojawią się nowi. Cały sezon 2014 chcemy właśnie poświęcić na ich znalezienie. Zamierzamy się pokazywać, mamy wiele zaproszeń na festyny. Jeszcze raz powtórzę, że auto na prawdę wzbudza zainteresowanie. Wygląda na to, że na dzień dzisiejszy jesteśmy jedyną ekipą z Wielkopolski, która ma taki samochód i będzie się ścigać w Mistrzostwach Polski.
Jaki zatem stawia sobie pan cel?
W roku 2014 na pewno będziemy dużo jeździć w imprezach niższej rangi i zdobywać doświadczenie. Uważam, że czasami trzeba zrobić krok do tyłu, żeby potem wykonać dwa do przodu.
Musi się pan nauczyć tego samochodu?
Dokładnie. Wybrałem się już na tor Poznań i mogę powiedzieć, że to zupełnie inna jazda. Auto wymaga nauki, nie tylko jeśli chodzi o samo prowadzenie, ale przede wszystkim ustawienia, komputer, zawieszenie itp. Jest mnóstwo pracy do zrobienia. Choć odpuszczamy w tym roku RSMP, to okazji do pokazania się i podziękowania sponsorom trochę będzie. Nie wykluczam, że przejedziemy jakiś pojedynczy rajd, ale wychodzimy raczej z założenia, że co nagle to po diable. Jeśli ktoś nie pozna tego samochodu dobrze, nie pobawi się nim, to na odcinku specjalnym może sobie zrobić krzywdę.
Rozmawiał Jarek Adamek
Komentarze