Motoryzacja: Samochody
Ryk silników i zapach topionych chłodnic
I Wrak Race Racot
Pomysłodawcą i organizatorem imprezy Wrak Race Racot byli członkowie lokalnej drużyny Dziupla Team. - Imprezy takie odbywały się w innych gminach i stamtąd przenosimy to do nas. Chcieliśmy pokazać ludziom, co to jest, a nadarzyła się okazja, cel charytatywny, więc połączyliśmy jedno z drugim - wyjaśnia Magdalena Czeszak, sołtys Nowego Lubosza i członek "Dziupli". Podczas zawodów zbierano także bowiem pieniądze na leczenie Przemysława Kaczmarka, zmagającego się w nowotworem.
Zawodnicy musieli najpierw zmierzyć się w trzech rundach eliminacyjnych, by awansować do ćwierćfinałów, potem półfinałów i wielkiego finału. W rywalizacji udział wzięło ponad 70 załóg, które rywalizowały na torze ulokowanym na polu w Spytkówkach. Sami organizatorzy wystawili kilkanaście ekip, co ciekawe wszyscy rywalizowali w samochodach marki honda. Jak się okazuje, nie jest to przypadek, bo samochody się psują, a taki układ ułatwia naprawy. - Jedną hondą się ścigamy, a druga jest na części. Przez to mamy jedną markę samochodów - tłumaczy Rafał Skórzanek z Dziupla Team. Jak podkreśla najczęściej psują się chłodnice i przeguby, ale nie brakowało też podczas wyścigu urwanych zderzaków, czy uszkodzonych opon. - Z prawej strony taki pedał jest i cały czas trzeba go trzymać do oporu - śmieje się odpowiadając na pytanie, co jest najważniejsze, by wygrać.
Wśród zawodników znalazło się też 6 kobiet. Dla nich przygotowano osobną kategorię, jednak nie zawsze tak jest. - Start z mężczyznami jest odrobinę lepszy. Wiadomo, jak to kobiety. Jak raz zajdzie się za skórę to jest się zapamiętanym do końca życia. Z facetami nie ma tego problemu, a jak widzą tabliczkę Karolina, to czasem, choć nie zawsze, tę nogę z gazu zdejmują - mówi Karolina Drgas z Trzcinicy, reprezentująca Babski Team. I rzeczywiście, wyścigi męskie i żeńskie nie różniły się od siebie, a te z kobietami wydawać się mogły nieco bardziej zacięte. Zdarzyło się nawet podczas nich jedno dachowanie.