Kuba Giermaziak najwyraźniej zadomowił się już w ścisłej czołówce kierowców ścigających się w Porsche Supercup. Przez cztery tygodnie od swojego pierwszego zwycięstwa w karierze na Hungaroringu, Polak nie stracił nic z wielkiej formy, jaką prezentował w lipcu.

W Belgii najpierw, po raz drugi w karierze, uzyskał najlepszy czas sobotnich kwalifikacji, a w niedzielnym wyścigu pojechał kapitalnie. Kluczem do zwycięstwa była akcja tuż po starcie. - Nie był on znowu fantastyczny i do pierwszego zakrętu dojeżdżałem praktycznie za Patrickiem Huismanem, ale nie byłem w nastroju, aby kogokolwiek dzisiaj przepuszczać. Powiedziałem sobie, że na pewno przed nim nie zahamuję i zaczekałem, aż on zrobi to wcześniej – stwierdził były kierowca Automobilklubu Leszczyńskiego. Tak też się stało, Kuba Giermaziak nie odpuścił i znalazł się na czele stawki. Później umiejętni kontrolował to, co działo się na torze. W końcówce zbliżył się do niego Rene Rast, ale Kuba utrzymał pozycję lidera do mety. Dzięki temu zdobył na torze Spa 22 punkty i jest już w pierwszej trójce najlepszych kierowców sezonu w Porsche Supercup. Polak traci 4 „oczka do drugiego Seana Edwardsa i 11 do lidera Niemca Rene Rasta. Do objęcia przewodnictwa w klasyfikacji generalnej brakuje zatem bardzo niewiele. - Mówiłem już wcześniej, że druga połowa sezonu będzie należała do nas i tak jest. W trzech ostatnich wyścigach zdobyliśmy 62 punkty, czyli prawie komplet, więc jesteśmy bardzo zadowoleni. To zwycięstwo liczy się dla mnie trochę bardziej niż na Hungaroring, gdzie było nieco łatwiej. Pokazaliśmy jednak w Belgii że potrafimy być szybcy i na mokrym i na suchym torze – podsumował Giermaziak komplementując przy okazji cały zespół Verva Racing.

Dodajmy jeszcze, że partner Kuby, Słowak Stefan Rasina zajął w Belgii dziesiątą lokatę. Kolejna eliminacja z udziałem polskiego zespołu już 11 września podczas Grand Prix na włoskim torze Monza. (mah/fot. biuro Verva Racing Team)