Motoryzacja: Samochody
Wrócił i był piąty
Kuba Giermaziak, o czym już informowaliśmy, skorzystał z zaproszenia szefów swojego dawnego teamu Motopark Academy i wrócił do rywalizacji w Formule Renault 2000 na trzecią rundę tegorocznych zmagań w Eurocup. Już pierwsze treningi na węgierskim torze Hungaroring pokazały, że Kuba może walczyć w stolicy Węgier o najwyższe cele. W najważniejszym etapie kwalifikacji, czyli Superpole zajął świetne, trzecie miejsce i z tej pozycji startował do sobotniego wyścigu. Przed kierowcą z Gostynia byli tylko Francuz Eric Vergne z teamu SG Formula i partner z drużyny, Duńczyk Marco Sorensen.
Niestety dla Giermaziaka sobotni wyścig zakończył się już na drugim zakręcie. Jedyny Polak wśród najlepszych młodych kierowców świata bardzo dobrze wystartował, ale po chwili stał się ofiarą przepychanki na torze między dwoma kolegami z zespołu. Duńczyk Magnussen wypchnięty przez swojego rodaka Sorensena uderzył w bolid gostynianina. Tatuus został uszkodzony i nie było mowy o kontynuowaniu wyścigu. Na zamieszaniu najwięcej skorzystał młody Francuz Vergne, który objął prowadzenie i nie oddał go aż do mety.
Kuba był wyraźnie rozgoryczony. - Nie spodziewałem się, że partnerzy z zespołu mogą w taki sposób pozbawić mnie szans na dobry wynik. Najwidoczniej chłopakom zabrakło zimnej krwi i doświadczenia. Trzeba się skupić na kolejnym wyścigu – przyznał.
W niedziele 19-latek z Gostynia po sędziowskich przetasowaniach i karze dla jednego z kierowców także wystartował z trzeciego pola. Przez większą część dystansu utrzymywał się w czołówce za Marco Sorensenem i Adrianem Quaife-Hobbsem. – Z czasem jednak zużywały się opony i bolid stawał się nadsterowny. Efekt był taki, że na wyjściach z zakrętów traciłem dystans – mówił Kuba. Ostatecznie Polaka minęli Alberto Costa i Miki Monrasa.
Piąte miejsce Giermaziaka na Hungaroringu po tak długim rozbracie z Formułą Renault 2000 i tak można uznać za duży sukces. (mah/fot. kubamotorsport.pl)
Komentarze