Piłka Nożna
Z Lecha na Łazienkowską
Kozak legionistą

(Fot. PZPN)
Na 16-latka ze Starej Krobi w ostatnich miesiącach zwrócone były oczy skautów mocnych europejskich klubów. Głośno mówiło się o tym, że o juniora Lecha Poznań zabiega Liverpool, Chievo Verona, Sampdoria Genua, czy kilka niemieckich drużyn. Reprezentant kadru U-17, wychowanek Kani Gostyń, od kilku lat broniący barw juniorskich drużyn Kolejorza uchodzi za talent wielkiego kalibru. Wszystko wskazuje na to, że jeszcze tej zimy Kozak zmieni barwy klubowe. Nie przeniesie się jednak, do żadnej z europejskich potęg, a do największego rywala Lecha, Legi Warszawa. Bogusław Leśnodorski, prezes i współwłaściciel stołecznego klubu potwierdził już złożenie oferty, a dyrektor sportowy Legii, Jacek Mazurek przyznał, że Miłosz pod obserwacją trenerów warszawskiego klubu był już od dawna.
Pogodzeni z odejściem utalentowanego juniora zdają się być także działacze i trenerzy Lecha. Nie zamierzają zatrzymywać wychowanka Kani Gostyń, co więcej z wypowiedzi trenera pierwszej drużyny Lecha, Mariusza Rumaka dla ogólnopolskich mediów wynika, że w poznańskim klubie temat transferu 16-latka poruszany jest od roku. W Lechu istnieje przekonanie, że młody skrzydłowy powinien rozwijać się w innym miejscu.
Przejście Kozaka do Legii jest już zatem niemal przesądzone, do załatwienia zostały tylko formalności, w tym testy medyczne. W całej sprawie jest też mały zgrzyt, gdyż główny zainteresowany, Miłosz Kozak nieco inaczej wyobrażał sobie rozwój kariery. Na swoim profilu w popularnym portalu społecznościowym dość emocjonalnie skomentował postawę działaczy i trenerów Lecha. - W Lechu mnie nie chcą! Potraktowali mnie jak śmiecia! – napisał młody piłkarz ze Starej Krobi. Podkreślił przy okazji, że dla poznańskiego klubu zarówno on, jak i jego rodzice poświęcili bardzo wiele, choćby wtedy, gdy cztery razy w tygodniu dojeżdżał na treningi do Poznania. Kozak zapewnił kibiców Lecha o swoim szacunku dla nich i wyraził nadzieję, że fani Kolejorza go zrozumieją.
O zrozumienie nie będzie jednak łatwo, bo transferom piłkarzy na linii Lech – Legia zawsze towarzyszą ogromne emocje. O tym jak łatwo można przy Bułgarskiej z ulubieńca stać się wrogiem przekonał się przed rokiem Bartosz Bereszyński, który przeniósł się z Poznania do stolicy.