Piłka Nożna
Klęska Polonii
Co najmniej wyrównanej gry oczekują kibice, gdy na boisku spotykają się zespoły o podobnym potencjale i identycznym bilansie punktowym w rundzie wiosennej. Niestety mecz Polonii z Unią Janikowo wyrównany nie był nawet w najmniejszym stopniu. Garstka leszczyńskich kibiców, która pojawiła się na stadionie w sobotnie popołudnie, najpierw mrużyła oczy przez słońce, a później przecierała je ze zdumienia. Spotkanie było bowiem wyjątkowo jednostronne, a ostateczne rozstrzygnięcie wyjątkowo upokarzające leszczyńskich piłkarzy.
Do 10 minuty podopieczni trenera Jerzego Radojewskiego próbowali jednak realizować założenia taktyczne. Grali agresywnie i starali się opanować środek pola. Może byłaby nawet okazja do podniesienia rąk w geście triumfu, gdyby Patryk Kowalski po akcji prawą stroną boiska zdecydował się strzelać, a nie dośrodkowywać. Pierwsze ostrzeżenie Polonia otrzymała w 12 minucie, gdy najlepszy strzelec Unii, Paweł Klimek uderzył w boczną siatkę bramki Krzysztofa Banaszaka. Niestety gospodarze z ostrzeżenia nie wyciągnęli wniosków, a goście coraz częściej rozrzucali piłki na skrzydła i niebezpiecznie zbliżali się do pola karnego.
Koszmar Polonii zaczął się w 17 minucie. Banaszak nie chwycił dobrze piłki, „wypluł” ją przed siebie, na to czekał tylko Klimek i zdobył swoją pierwszą bramkę w meczu. Dwie minuty później było już 2:0, a na listę strzelców wpisał się znowu Klimek. Tym razem wykorzystał fakt, że Banaszak nie wyłapał, wydawałoby się wolno kulającej się w polu karnym piłki.
Po kolejnych dwóch minutach Klimek znowu próbował zaskoczyć bardzo niepewnego tego popołudnia Banaszaka, ale bramkarz Polonii zdołał odbić piłkę na róg. W odpowiedzi jedną z nielicznych akcji przeprowadzili Poloniści, jednak golkiper Unii ubiegł wychodzącego do podania Adriana Bergiera.
W 40 minucie Klimek skompletował klasycznego hattricka Miał łatwe zadanie, bo chwilę wcześniej Banaszak przy próbie interwencji padł na murawę trzymając się za mięsień uda. Niestety dla pierwszego bramkarza Polonii w tym momencie mecz się skończył, miedzy słupkami musiał się pojawić Mikołaj Bondia. – Wygląda na to, że Banaszakowi odnowiła się kontuzja, której nabawił się po tym, jak w udo wbiła mu się szpila do podtrzymywania reklam. Mięsień był najwyraźniej osłabiony. Poza tym swoje zrobił też stres związany z niefortunną interwencją przy pierwszej bramce – zaznacza trener Jerzy Radojewski.
Na przerwę Polonia schodziła przegrywając 0:3 i z pewnością w leszczyńskiej szatani trudno było o optymizm. Szkoleniowiec przeprowadził dwie zmiany, desygnując do gry Frąnkowskiego za Olszaka i Świętka za Bordulaka, ale w poczynaniach gospodarzy nie było widać zmiany na lepsze. W 47 minucie, po kolejnym błędzie, tym razem defensywy, piłkarze Unii cieszyli się z czwartego gola. Dla odmiany strzelił go Arkadiusz Mokrzycki. Paweł Klimek nie dał o sobie jednak zapomnieć i dwie minuty później z łatwością, nieatakowany strzelił swoją czwartą bramkę.
Prowadząc 5:0 goście cofnęli się nieco i częściej dopuszczali miejscowych piłkarzy pod swoje pole karne. Podopieczni trenera Radojewskiego próbowali walczyć o honorowe trafienie. Blisko był Piech, ale piłka po jego strzale przeleciała obok słupka.
Goście czekali na kontry i jedną z nich wykorzystali znakomicie. W 82 minucie piłkę otrzymał niepilnowany napastnik Unii, pomknął na bramkę i został w nieprzepisowy sposób zatrzymany w polu karny. Sędzia Robert Wiśniewski nie miał wątpliwości, zarządził rzut karny, który na bramkę zamienił Michał Chmielecki.
Na tym nie zakończyły się popisy strzeleckie Unii. W 87 minucie swoją piątą bramkę w meczu zdobył Paweł Klimek. Unia rozgromiła Polonię, aż 7:0. – Zawodnicy upokorzyli bardzo mocno siebie i przy okazji też mnie. Przegrywaliśmy już wcześniej wysoko, dziś jednak bardzo pomogliśmy rywalowi zdobyć trzy pierwsze bramki. Próba przywrócenia ładu w przerwie nic nie przyniosła, rzuciliśmy się na przeciwnika, który w prosty sposób nas skontrował. Majaczyliśmy, próbowaliśmy coś skonstruować, a przeciwnik wykorzystywał naszą nieporadność. Zespół jest bardzo zmęczony, kilku zawodnikom należałoby dać odpocząć, ale nie mamy możliwości rotacji. To jednak nas nie usprawiedliwia. Problemem będzie teraz zmotywować zespół do walki, o ile oczywiście ja będę nadal go prowadził. Może zarząd powinien się zastanowić, czy nadal ciągnąć tę współpracę? Tendencja zniżkowa jest widoczna. Niestety są pewne okoliczności i chyba nawet Salomon z próżnego nie naleje. Aczkolwiek w przeszłości udawało się już wychodzić z podobnych opresji – podsumował Jerzy Radojewski.
W następnej kolejce leszczynian czeka wyjazd do Gniezna. Wcześniej Polonia w finale Pucharu Polski na szczeblu OZPN podejmą przy Strzeleckiej Koronę Piaski. (mah)
Komentarze
1 zł
Audi A5, Leszno
120 zł
BMW 123, Wilkowice
5 400 zł
Ford Mondeo, Leszno
435 000 zł
sprzedaż, Leszno
65 000 zł
sprzedaż, Leszno
450 000 zł
sprzedaż, Rydzyna