Piłka Nożna
Pierwszy wiosenny punkt Polonii
Runda wiosenna dla Polonii rozpoczęła się tydzień później, bo jak informowaliśmy nie odbył się mecz z borykającą się problemami organizacyjno-finansowymi Goplanią Inowrocław. Jak się okazało niedzielny pojedynek był także pierwszym dla rywala Polonii – Mieszka Gniezno.
Ekipa z pierwszej stolicy Polski w zimowej przerwie wzmocniła się kilkoma graczami i z pewnością pałała rządzą rewanżu za sierpniową porażkę na boisku w Lesznie. Polonia wygrała wówczas 1:0 po bardzo ładnym trafieniu z rzutu wolnego Łukasza Glapiaka.
Choć mecz rozrywany był w pierwszym dniu kalendarzowej wiosny, to aura w Gnieźnie przypominała bardziej jesienną niż wiosenną. Obficie padał deszcz i wiał mocny wiatr. To nie ułatwiało gry zawodnikom. Rywalizowanie na mokrym przesiąkniętym i grząskim boisku nie należy do przyjemności. Lepiej w pierwszych minutach w tych warunkach radzili sobie goście. Piłkarze Polonii przeprowadzili kilka groźnych ataków, a w 8’ powinni właściwie prowadzić 1:0. W zamieszaniu pod bramką Mieszka piłka uderzona przez jednego z leszczynian uderzyła w słupek. Chwilę później podopieczni trenera Jerzego Radojewskiego stworzyli kolejną wyśmienitą sytuację. Do piłki dośrodkowanej przez Macieja Tomkowiaka dopadł Wojtek Bzdęga, ale zamiast precyzyjnym strzałem pokonać golkipera gospodarzy, posłał futbolówkę nad poprzeczką.
Mimo tych dwóch doskonałych okazji gra Polonistów pozostawiała wiele do życzenia.- Graliśmy trochę chaotycznie, niedokładnie, było widać, że to pierwszy mecz rundy, dało się odczuć sporą nerwowość w poczynaniach ofensywnych – przyznał Jerzy Radajewski.
W drugiej odsłonie w dobrej sytuacji do strzelenia gola znalazł się Kuba Pujanek, ale fatalnie skiksował i w rywalizacji Polonii z Mieszkiem wciąż był remis. – Do tego momentu stworzyliśmy trzy bardzo dobre okazje, ale żądnej nie wykorzystaliśmy – dodaje Radajewski.
Później do głosu doszedł przeciwnik, ale dobrze między słupkami bramki Polonii spisywał się Daniel Tomczak, który wyłapywał groźne dośrodkowania. Na wysokości zadania stawali także leszczyńscy obrońcy. - Gospodarze postawili wszystko na jedną kartę, rzucili się ataku, a nam udawało się wyprowadzić kilka kontr, ale żądna nie przyniosła efektu. Brak skuteczności, to był nasz największy mankament – mówi trener.
Do końcowego gwizdka wynik nie uległ już zmianie. Polonia wywozi z Gniezna punkt. – Jest niedosyt, bo wydaje się, że powinniśmy zdobyć tutaj 3 punkty. Stworzyliśmy bardziej klarowne sytuacje do strzelenia bramki. Widać, że zespół jest dobrze przygotowany kondycyjnie i czekamy już na następny mecz – podsumował trener Radajewski.
Kolejne spotkanie o punkty Polonia zagra w najbliższą sobotę przed własną publicznością. Podejmie sąsiada z tabeli Calisię Kalisz. Wiadomo, że w meczu nie będzie mógł zagrać Fabian Lipiec, który w Gnieźnie otrzymał kolejną żółtą kartkę i musi pauzować.
Komentarze
182 000 zł
sprzedaż, Karolewko
339 000 zł
sprzedaż, Leszno
360 000 zł
sprzedaż, Leszno