Zdrój Ciechocinek, tak jak Polonia ma za sobą bardzo przykre doświadczenie w meczu ze Spartą Oborniki. W poprzedniej kolejce przegrał w Obornikach Wielkopolskich aż 7:0. Spotkanie z Polonią miało być zatem próbą odzyskania zaufania kibiców. Leszczynianie po porażce z Goplanią Inowrocław także szukali punktów z teoretycznie słabszym rywalem.

Już pierwsze minuty mogły się okazać rozstrzygające. Poloniści marnowali jednak stwarzane sytuacje. Ta najbardziej dogodna była w 9 minucie. - Szymek Matuszewski ładnie włączył się w akcję, został bardzo dobrze obsłużony przez Bartka Świętka, ale piłka minimalnie przeszła obok słupka. Jak się marnuje takie sytuacje, to  później trudno myśleć o dobrym wyniku. W każdym razie, po tej akcji duch bojowy w drużynie malał – przyznał trener Jerzy Radojewski.
Kilka dobrych sytuacji Polonia jednak w pierwszej połowie jeszcze stworzyła. Między innymi bramkarz rywali instynktownie spod poprzeczki wybijał piłkę, która uderzana z rzutu wolnego, odbiła się jeszcze od jednego z piłkarzy w murze. – Mieliśmy naprawdę dobre 20 minut, zabrakło dokładności i trochę szczęścia. Później obraz gry się zmienił, na boisku zrobiło się chaotycznie. Pojawiła się świadomość, że czas uciekał, a my zmarnowaliśmy już tyle sytuacji, to nie wpływało na zespół mobilizująco – dodał Radojewski.

Po zmianie stron, to znowu dość nieuporządkowana gra, głownie w środku pola, dopiero pod koniec meczu pojawiły się znowu emocje. Do głosu doszli jednak piłkarze Zdroju. Kilka razy groźnie skontrowali, mieli nawet szansę na strzelenie bramki, przed szansą stawali jednak też Poloniści, ale żadna z kontr nie przyniosła rozstrzygnięcia. Spotkanie ostatecznie zakończyło się bezbramkowym remisem.
- Punkt na boisku rywala jest jakimś sukcesem, ale chyba nikt w drużynie nie miał wątpliwości, że powinniśmy w Ciechocinku wygrać – zakończył Radojewski. Kolejny mecz Polonia zagra w Lesznie, a rywalem będzie zespół o podobnym potencjale, Legia Chełmża. (mah/fot.arch)