Rywalami Polaków w Katowicach byli Słowacy, Czesi i Węgrzy. Przeciwnicy nie przyjechali w najmocniejszych składach, ale i tak sprawdzian dyspozycji należy uznać za pożyteczny.

Choć Polacy mieli prawo być zmęczeni po poprzedzającym turniej ciężkim zgrupowaniu w Pruszkowie, to na parkiecie Spodka prezentowali się obiecująco, a momentami nawet bardzo dobrze. Odnieśli komplet przekonujących zwycięstw. Na początek pokonali Słowaków 28:20, później Czechów 29:22, a na koniec rozbili reprezentację Węgier 33:19 i oczywiście wygrali zmagania.

Trener Michael Biegler, który już niebawem będzie musiał wybrać osiemnastoosobową kadrę na Mistrzostwa Świata w Katarze, rotował składem, szukał najlepszych ustawień i bacznie przyglądał się kandydatom do wyjazdu na Mistrzostwa. Niemiecki szkoleniowiec Polaków wciąż może mieć kilka wątpliwości, ale z całą pewnością nie dotyczą one braci Jureckich. Pozycja wychowanków Tęczy Kościan od kilku sezonów jest niepodważalna. W Katowicach zagrali na swoim normalnym, bardzo wysokim poziomie. Szczególne zadanie trener Biegler powierzył Michałowi. Grający zwykle na lewym rozegraniu zawodnik, tym razem ustawiony był na środku rozegrania. Wszystko wskazuje, że to właśnie „Dzidziuś” zastąpi na tej pozycji kontuzjowanego Bartłomieja Jaszkę. Młodszy z braci Jureckich w konstruowaniu akcji ofensywnych spisał się bez zarzutu, a do tego wywiązywał się ze wszystkich zadań obronnych, których w kadrze Bieglera ma sporo.

Kilka efektownych zagrań na kole zaprezentował także Bartosz. Szczególnie mogły się podobać jego dwójkowe akcje z klubowym kolegą z Magdeburga, Andrzejem Rojewskim.

Wyjazd braci Jureckich na Mistrzostwa Świata do Kataru wydaję się zatem niemal całkowicie pewny. O ile Bartosza i Michała ominą kontuzje, już 16 stycznia będzie można ich dopingować w meczu z Polski z Niemcami. Biało – Czerwoni w grupie zmierzą się także z Argentyną, Danią, Rosją i Arabią Saudyjską. Ostatnim dla Polaków sprawdzianem formy przed wylotem na Półwysep Arabski będzie udział w towarzyskim turnieju w hiszpańskim Oviedo.