Rowery
Rowerowe święto w Lesznie
Pokonali maraton i deszcz
(Fot. Klaudia Dymek)
Deszczowa pogoda sprawiła, że z około 900 zapisanych osób, w maratonie wzięło udział 570 uczestników na trasie 90 kilometrowej i 52 na dystansie 30 kilometrów. Kolarze musieli sobie radzić nie tylko z własnymi słabościami i wysiłkiem, ale też ze śliską nawierzchnią. Na szczęście deszcz oszczędził ich przy starcie, jednak ci, którzy potrzebowali więcej czasu niż trzy godziny na pokonanie dystansu, linię mety przekraczali przemoczeni.
Podczas wyścigu doszło do kilku wypadków i defektów sprzętu. - Kraksy są czymś normalnym w peletonie. Były uderzenia, otarcia, ale wszystko jest w porządku - mówi Grzegorz Brzechwa. - Służby ratunkowe czuwały, a mieliśmy ich w tym roku wyjątkowo dużo do pomocy. Bardzo szybko maraton musiał zakończyć Kuba Giermaziak, kierowca rajdowy, który postanowił swoich sił spróbować w ściganiu na rowerze. Kilometr po starcie w jego rower wjechał jeden z uczestników. W kraksie ucierpiało przednie koło. - Pasją kolarską zaraził mnie mój brat - mówi Giermaziak. - W przyszłym tygodniu wyjeżdżam do Monako, więc chciałem bezpiecznie dojechać do mety, co się nieszczególnie udało. Jeden pan, który chyba rzadko rywalizuje sportowo, chciał pokazać, że wyścig można wygrać na pierwszych metrach i w rezultacie doprowadził do upadku czterech osób, a mnie złamał koło.
Kolarze ruszyli ze startu wspólnego i poruszali się w ruchu otwartym, jednak kierowcy, którzy trafiali na peleton, okazali się wyrozumiali. Nad bezpieczeństwem czuwała policja i straż miejsca. - Zaskoczyło mnie, że na trasie było tak dużo ludzi. Śpiewali piosenki, bili brawo, machali flagami. To bardzo miłe - przyznaje Grzegorz Brzechwa. - Poczekamy na opinię uczestników po imprezie, jednak mam nadzieję że ten 90 kilometrowy dystans się przyjmie.
W peletonie nie było przestojów. Niemal do samego końca w czole wyścigu przebiegała ekscytująca walka z czasem, z licznymi atakami i ucieczkami. Jako pierwszy na mecie zameldował się Jerzy Sikora z Oleśnicy, który pokonał trasę w czasie 2 godzin 15 minut i 21 sekund. Na drugiej pozycji dojechał Konrad Czajkowski z Wrocławia, trzeci był Zbigniew Guctwa ze Świebodzic.
Triumfator zawodów przyznał, że szczególnie lubi startować w Lesznie. - Trzykrotnie jechałem w tym maratonie - przyznaje Jerzy Sikora. - W Lesznie trasa jest bardzo dobrze przygotowana, oznakowana. Wiele lat temu ścigałem się dużo w Europie i muszę przyznać, że leszczyński maraton stoi na bardzo wysokim poziomie organizacyjnym.
Choć wielu kolarzy próbowało dogonić pierwszą dwójkę, to jednak obu zawodnikom udało się mocno wysunąć do przodu. - Trasa w tym roku była krótsza, a taki dystans daje szansę uciekinierom - mówi Sikora.
W leszczyńskich zawodach wystartowało 25 kobiet, z których najlepsza była Martyna Chlebosz z Poznania (02:27:05). - Jestem bardzo zadowolona - powiedziała zwyciężczyni. - Na 70 kilometrze przyszedł kryzys, który jednak udało się skutecznie pokonać.
Dystans 30 kilometrów jako pierwszy pokonał Jarosław Grzejdziak z Nowizny.
W maratonie startowali zarówno czynni sportowcy, byli kolarze, ludzie aktywni fizycznie, którzy jechali po zwycięstwo, jak i tacy, którzy na rower wsiadają wyłącznie rekreacyjnie i dotarcie do mety było dla nich najwyższym celem. - Nie wierzę, że się udało. Było cudownie, ale dostałem w kość - powiedział chwilę po przekroczeniu mety Jarek Adamek, dziennikarz Radia Elka. - Na starcie myślałem, że złapię sobie grupę, będziemy się wymijać jak na Giro d`Italia i ... 200 metrów udawało się ten plan realizować - dodaje ze śmiechem.
Organizatorzy już teraz myślą o kolejnej, dziesiątej edycji maratonu. Chętnych uczestników na pewno nie zabraknie. Niezależnie od wysiłku włożonego w przejazd trasy, kolarze mijali metę z uśmiechem na ustach i poczuciem satysfakcji.
Szczegółowe wyniki: IX Leszczyński Maraton Rowerowy
Komentarze