Podczas wyścigów mtb zdarzają się wypadki. Trasy przebiegają często w bardzo wymagającym terenie, wśród lasów, dróg gruntowych, po licznych wzniesieniach. Podczas maratonu mtb w Górze jeden uczestnik wjechał w drugiego, a ten niefortunnie przewrócił się, uderzając głową w twardą powierzchnię. Całe zdarzenie widział Filip Zdonek, zawodnik klubu Orzeł Lipno. - Do zajścia doszło na 12 kilometrze, po 40 minutach wyścigu. Dwóch chłopaków przede mną się przewróciło. Z automatu zatrzymałem się, aby im pomóc i udzielić pierwszej pomocy. Widać było, że mogło dojść u jednego z nich do poważnego urazu głowy, bo kask był pęknięty - relacjonuje Zdonek. - Cały czas pomagał mi drugi uczestnik zdarzenia. Chłopaka, który ucierpiał trzeba było uspokoić, bo chciał dalej uczestniczyć w zawodach.

Po udzieleniu pomocy przedmedycznej Filip Zdonek zadzwonił po pomoc. - Karetka miała problem z dotarciem na miejsce, bo do końca nie wiedzieli jak wygląda trasa. Na szczęście udało im się dojechać - mówi.
Podczas oczekiwania na przyjazd karetki, miejsce wypadku minęły dziesiątki kolarzy. - Kilka osób pytało czy pomóc, większość jednak nie zwraca uwagi. Ja nie mogłem jechać dalej, sumienie by mi nie pozwoliło, źle bym się z tym czuł - przyznaje Zdonek.

Zawodnik Orła Lipno nie myślał o wyniku sportowym. - W takim przypadku wynik schodzi na dalszy plan, ponieważ zdrowie ludzkie jest ważniejsze. Wyścig już odpuściłem, ale do mety później dojechałem - mówi. - Takie sytuacje się zdarzają i trochę szkoda, że nie chwali się, nie docenia ludzi udzielających pomocy. To mogłoby dać dobry przykład innym.

Miłośnik kolarstwa Filip Zdonek na co dzień jest nauczycielem w Zespole Szkół Rolniczo-Budowlanych w Lesznie. - Mam ukończony kurs pierwszej pomocy, akcje edukacyjne prowadzimy też w szkole, aby zachęcić młodzież do pomocy innym.