Rowery
Pokonał własne słabości i dotarł do mety
3 130 km – tyle musieli przejechać uczestnicy maratonu. Wystartowali z Rozewia i zgodnie z regulaminem na pokonanie dystansu mieli dziesięć dni. Jan Lipczyński z Annopola narzucił sobie mocne tempo. Spał niewiele, na rowerze spędzał co najmniej kilkanaście godzin, jednego dnia pedałował nawet przez 22 godziny, pokonując ponad 500 kilometrów. Najgorsze było ostatnich sto. - Pojawił się ogromny kryzys. Chwile zmęczenia przychodziły już wcześniej, ale ten odcinek był zdecydowanie najtrudniejszy. Siada się wtedy w lesie, czy na jakimś przystanku i ma się wszystkiego dosyć. Różne myśli przychodzą do głowy, łącznie z całkowitą rezygnacją, trzeba sobie z nimi poradzić, odrzucić je i jechać dalej – przyznaje.
Po ośmiu dniach i dziesięciu godzinach jazdy Jan Lipczyński dotarł do Rozewia. Był pierwszy i jak się okazało pobił rekord Supermaratonu. - Nie było euforii, nie ma to sił. Dojeżdża się z ogromnym trudem. Przyznaję, że marzyłem tylko o ciepłej kąpieli i ciepłym posiłku. Radość i satysfakcja pojawiają się dopiero następnego dnia, kiedy odeśpi się poważne zaległości – dodaje kolarz.
Na mecie na Jana Lipczyńskiego czekał tylko puchar za ukończenie Supermaratonu. To właściwie jedyna materialna nagroda. Duże cenniejsze są same wrażenia i satysfakcja z pokonania dystansu. – Maraton to wielkie wyzwanie, wspaniała przygoda, która sama w sobie jest największą nagrodą. Pokonać własne słabości, to coś niesamowitego – mówi Lipczyński.
Impreza odbywa się co cztery lata, tegoroczny zwycięzca prawdopodobnie w kolejnej edycji spróbuje pobić swój własny rekord. – Nie wiem czy będzie to wykonalne, duże znaczenie będzie miała pogoda, teraz był wspaniała i bardzo pomogła w osiągnięciu takiego rezultatu – zakończył kolarz z Annopola. (mah)
Komentarze
2 500 zł / m-c
wynajem, Leszno
6 000 zł / m-c
wynajem, Leszno
1 800 zł / m-c
wynajem, Leszno