Żużel: Wiadomości
Ostatni juniorski sezon Toffika
Musielak: Moje ambicje sięgają wysoko
(Fot. Rafał Paszek)
Co się stało z Twoją ręką? Jest w gipsie…
No tak, ciężka sytuacja, ponieważ po Memoriale Alfreda Smoczyka zrobiono mi zdjęcie rentgenowskie ręki i pojechałem z nim do doktora do Poznania. Wszystko było dobrze, miałem przyjechać na kolejną kontrolę za półtora miesiąca. Jednak zaczęło mnie troszkę boleć, to mnie zaniepokoiło i pojechałem na kolejną kontrolę do jednego z leszczyńskich lekarzy. Okazało się, że jedna z blach uległa pęknięciu i znów pojechałem do Poznania na konsultację, aby pokazać to zdjęcie doktorowi, no i przyznał rację, teraz czekam, aż to się zrośnie. Kiedy już ściągną gips, będzie trzeba po prostu włożyć nową blachę i czeka mnie kolejna rehabilitacja.
Wolelibyśmy, żeby tych złamań już więcej nie było. To takie pechowe zakończenie sezonu, bo chyba nie spodziewałeś się że jeszcze teraz, w listopadzie będziesz nosił gipsowy opatrunek na ręce?
No zupełnie się nie spodziewałem. Doktor zapewniał, że stalowe blachy nie powinny pękać, jednak mam takie “szczęście” w życiu, że albo się łamią kości, albo blachy. To chyba jedna z najgorszych moich kontuzji. Gdybym wiedział, że tak się ten wyścig skończy, wjechałbym w taśmę, no ale cóż, można tak gdybać.
Miałeś też wypadek na rowerze…
A to może lepiej pomińmy…
Tobiasz, pojawiły się informacje, że jesteś łakomym kąskiem dla wielu ekstraligowych klubów. Nic dziwnego, jesteś doświadczonym w tej klasie rozgrywkowej młodym zawodnikiem, to dla klubu prawdziwy skarb. Coś jest na rzeczy?
Potwierdzam te informacje, ale to nie oznacza, że odchodzę z Leszna. Chcę tu jeździć, tu chcę podpisać umowę na kolejne sezony.
Kontrakt jest, chodzi o aneks finansowy...
Co roku praktycznie odnawia się aneks finansowy. Jak najbardziej chcę się dogadać, chcę tu jeździć, choć nie ukrywam, że parę telefonów było. A skoro już ktoś dzwoni, to nie wypada powiedzieć: sorry, nie chcę jeździć w twoim klubie i odłożyć słuchawkę, ale tak jak powiedziałem wcześniej, chcę nadal jeździć tutaj, w Lesznie. Myślę, że szanse są duże, jesteśmy na dobrej drodze, jestem przekonany, że się dogadamy i zostanę tu nie tylko na ostatni rok kontraktu, ale i dłużej. Chciałbym być drugim Damianem Balińskim i przez całą karierę jeździć w jednym kubie.
Z małym epizodem w Kolejarzu Rawicz, ale w celach szkoleniowych, tak to nazwijmy.
Oficjalnie w zawodach młodzieżowych jeździłem jako leszczynianin.
Byłeś dzisiaj na rozmowach w siedzibie Unii Leszno.
Tak, były to kolejne rozmowy, nie przyniosły ostatecznego, pożądanego rozwiązania. Jednak będziemy rozmawiać, cały czas chcemy być w kontakcie i jesteśmy już umówieni na kolejne spotkanie.
Kiedy się odbędzie? Jest wyznaczona konkretna data?
Cały czas jestem z zarządem w kontakcie telefonicznym, ale teraz skupiam się na czymś innym, ponieważ 10 listopada robię małe, skromne podziękowanie dla sponsorów, a potem będę uzgadniał nowy termin spotkań z zarządem Unii Leszno.
Załóżmy, że będziesz startował w barwach leszczyńskich Byków w nadchodzącym sezonie. Jak wyglądają przygotowania?
Ze względu na kontuzję, mocniejsze przygotowania musimy odłożyć na później. Chociaż doktor Misiak zawsze powtarza, że mam jeszcze głowę, dwie nogi i prawą rękę, więc jest nad czym pracować. Na pewno nie będę leżał czy siedział. Nie chcę mieć później problemów z przygotowaniem tej ręki do startów na motocyklu żużlowym.
A jeśli chodzi o sprzęt, coś drgnęło?
Właśnie dzisiaj przyszły części od jednego z dostawców z Wrocławia, więc na dniach mechanicy Mariusz Szmanda i Paweł Ratajszczak będą już powoli motocykle na 2014 rok składać.
W minionym sezonie twój sprzęt się sprawdził, nawet pożyczałeś go kolegom.
Nie mam z tym najmniejszych problemów, nawet w zawodach indywidualnych, wiem, że moje motocykle są dobre.
Miejsce w lidze polskiej trochę ze znakiem zapytania, choć mamy nadzieję, że ze wskazaniem na leszczyński klub, a co z innymi rozgrywkami? Co ze Szwecją przede wszystkim?
No tu jest problem, bo w Szwecji są inne regulaminy, przepisy.
„Jestem przekonany, że się dogadamy i zostanę tu nie tylko na ostatni rok kontraktu, ale i dłużej. Chciałbym być drugim Damianem Balińskim i przez całą karierę jeździć w jednym kubie. ”
Czy są konkretne propozycje z jakiegoś angielskiego klubu?
Są propozycje, jednak tam byłbym znowu nowym zawodnikiem, też jest problem z KSMem. Zobaczymy, co z tego wypali, musiałbym znowu zainwestować w sprzęt, ale jestem na to gotowy, bo stawiam teraz rozwój na pierwszym miejscu i tylko to mnie interesuje.
Będziesz walczył o tytuł mistrzowski?
Moje ambicje sięgają wysoko. W tym roku nie udało się osiągnąć indywidualnych sukcesów ze względu na kontuzję, ale w przyszłym roku planuję przełom, zrobię wszystko, żeby stanąć na podium mistrzostw świata juniorów. To naprawdę byłby duży sukces. Wtedy można już zostać zauważonym w światku żużlowym. Ponadto chciałbym w tym sezonie dużo więcej osiągnąć także w lidze. Na tym się będę skupiał. Wszystkie zawody będą dla mnie równie ważne, zawsze chcę wygrywać.
Masz problem z KSMem w Szwecji, w Anglii, a w Polsce KSM został uwolniony. Tego zresztą należało się spodziewać, bo taką decyzję podjęli przedstawiciele klubów ekstraligi już rok temu. Czy uważasz, że zostaną zbudowane takie drużyny marzeń z najlepszymi zawodnikami? A może zwycięży zdrowy rozsądek?
Osobiście jestem zwolennikiem pozostawienia KSMu, ale decyzja zapadła. Myślę, że polskie kluby są na tyle rozsądne, że nie będą wydawać grubych milionów, by stworzyć dream team. Zobaczymy, jak to się wszystko potoczy, 15 grudnia wszystko już będzie jasne.
Jak myślisz, kto trafi do drużyny leszczyńskich Byków? Wymienia się często cztery nazwiska: Emil Sajfutdinow, Greg Hancock, Nicki Pedersen, Matej Zagar. Którego widziałbyś w zespole?
Ciężko mi powiedzieć. Ja oczywiście dogadałbym się z każdym z nich, jeśli trafiłby do Leszna. Żadnych przecieków z zarządu nie mam, żeby wskazać, kto trafi do Leszna i ciężko mi mówić o tym, kogo widziałbym w składzie Unii na sezon 2014.
Kibice widzieliby Emila Sajfutdinowa…
Nie mam nic przeciwko. Emila troszkę znam, wiem, że to porządny gość. Zawsze się przywita, mimo że widujemy się sporadycznie na zawodach żużlowych. Jest bardzo poukładanym chłopakiem, wie, do czego dąży, ma głowę na karku, a przy tym jest skromny.
Listopad to miesiąc roztrenowania dla żużlowców. Jest czas na inne zainteresowania? Wiem, że bywasz na meczach piłki ręcznej.
Tak, kibicuję drużynie Real Astromalu Leszno, chciałbym żeby chłopacy weszli do najwyższej klasy rozgrywkowej. A co do roztrenowania, to nie jestem do tego całkowicie przekonany, ponieważ roztrenowanie można porównać do akumulatora, który jest odłączony od prądu. Ale napięcie jest. Trzeba cały czas podtrzymywać formę, żeby całkowicie nie spadła i żeby później nie mieć problemów w styczniu czy w lutym.
Ale czas na kino z dziewczyną masz?
Oczywiście, na takie rzeczy zawsze powinien być czas, na relaks - basen czy fitness. Wszystko co sprawia przyjemność nazywam relaksem i robię to, co lubię.
Teraz może coś o kulinariach. W sezonie jest chyba niewiele okazji do wspólnych, rodzinnych obiadów?
Jeżeli mecz jest na miejscu, albo w miarę blisko, to nie ma problemu. W niedzielę zawsze idę do kościoła na 9.15 i jest u nas taki zwyczaj, że obiad jemy zaraz po kościele, a więc zanim wyjadę na mecz zdążę go skonsumować. Nie jestem na żadnej diecie, nawet mam niedowagę, więc nie mam problemów. A moim ulubionym daniem są pyzy z ciemnym sosem i mięso, może być kurczak. Alkoholu raczej nie piję, tym bardziej w sezonie.
Kto jest Twoim wzorem w sporcie? Masz taki?
Zawsze jest to ktoś, kto jest lepszy ode mnie. Podziwiam Jarka Hampela, jego starty, z kolei Leigh Adams miał perfekcyjną sylwetkę. Uważam, że od najlepszych trzeba się uczyć.
Kibice pytają, jakie są Twoje relacje z teamem Pawlickich.
Wszystko zostało wyjaśnione i jest ok.
Rozmawiał Michał Konieczny
Komentarze