Damian Baliński jest ponad wszelką wątpliwość jednym z najbardziej niezwykłych żużlowców jeżdżących w polskiej ekstralidze. Żaden inny startujący w niej obecnie zawodnik nie może pochwalić się tak okazałym stażem w barwach jednego klubu. Baliński sam przyznawał, że przed laty był bliski odejścia do drużyny z Ostrowa, ale do transferu nigdy nie doszło. Od 1993 roku nieprzerwanie broni barw leszczyńskich Byków. Dla kibiców stał się symbolem Unii Leszno.

Miniony sezon był jednym z najsłabszych w jego dotychczasowej karierze. Rozgrywki zakończył ze średnią biegową 1,478. Wielokrotnie zawodził w ważnych momentach. Wydaje się, że obok formy sportowej głównym problemem Balińskiego były nietrafione inwestycje sprzętowe. Zawodnik często korzystał w trakcie spotkań ligowych z motocykli kolegów z zespołu.

Po zakończeniu sezonu 2013 ostrożnie na temat przyszłości Damiana Balińskiego wypowiadał się dyrektor zarządzający Unii.  - To jest dla nas trudny temat. Bali miał słaby sezon i on doskonale zdaje sobie z tego sprawę – mówił Ireneusz Igielski. -  Ciężka zima przed nim. Będzie musiał uporządkować sobie kilka spraw. Jestem jednak pewien, że Bali nie powiedział jeszcze ostatniego słowa – dodawał.

Warto przypomnieć, że o odejściu Balińskiego z Leszna sporo mówiło już po sezonie 2009. Zawodnik osiągnął wówczas najsłabszą w ekstraligowej karierze średnią biegową  - 1,271. Otrzymał jednak szansę zrehabilitowania się leszczyńskim kibicom i w pełni ją wykorzystał osiągając rok później średnią  biegową 2,098. W przerwie zimowej pomiędzy wspomnianymi sezonami Baliński wprowadził zmiany do przygotowań. Jak sam podkreślał kluczowe znaczenie dla wyjścia ze sportowego dołka miała współpraca z psychologiem.

Czy również tym razem Damian Baliński otrzyma kredyt zaufania? O tym przekonany się najprawdopodobniej podczas środowej konferencji prasowej Unii Leszno.