Żużel: Wiadomości
Rozmowa z Ireneuszem Igielskim, dyrektorem zarządzającym Fogo Unii Leszno
Zimna woda na gorące głowy
Igielski przypomina, że Unia odnosiła sukcesy zawsze po gruntownych zmianach w składzie. (Fot. Rafał Paszek)
FOGO Unia Leszno po raz pierwszy zaprezentowana została w hangarze lotniska w Strzyżewicach.
Wszystkie poprzednie prezentacje miały też inny charakter. Przypominamy sobie nasze początki, kiedy odbywały się one w hali Trapez. Później był w planach leszczyński rynek, ale skończyło się znowu w Trapezie ze względu na ogromną wichurę, która nam pokrzyżowała plany. W tym roku prezentacja wisiała nam w powietrzu ponieważ mieliśmy straszny problem, żeby znaleźć termin, który pasowałby zarówno zawodnikom krajowym jak i zagranicznym. W końcu się udało, ale nie obyło się bez problemów. Kenneth Bjerre miał wylądować w piątek w Poznaniu o 9.40 a wylądował 40 minut później w Bydgoszczy. Na czas udało się dotrzeć Lindgrenowi, który przybył do nas z Kopenhagi. Okazało się, że największy problem był z Grzesiem Zengotą, który dotarł na styk, bo wracał specjalnie z Anglii. Na szczęście udało nam się zaprezentować zespół w komplecie. Mam nadzieję, że kibicom się podobało. Rozmawiałem z zawodnikami i wiem od nich, że im prezentacja bardzo przypadła do gustu.
Prezentacja odbywała się daleko od centrum Leszna. Mimo to nie zabrakło na niej kibiców.
Musimy się z tego cieszyć. Pewnie gdyby impreza odbyła się w Trapezie to ludzi byłoby jeszcze więcej. Mimo to jestem bardzo zadowolony z frekwencji, bo jak widzieliśmy ze sceny hangar na lotnisku był pełen. Szkoda, że nie dopisała pogoda, bo zabrakło kilku atrakcji, które wcześniej planowaliśmy. Nie mogły się odbyć przeloty szybowców, samolotów i inne rzeczy, które miały być zaprezentowane przed hangarem. Mimo to jestem zadowolony, bo dopisali kibice.
Podczas prezentacji padały mocne deklaracje. FOGO Unia Leszno ma walczyć w tym sezonie o triumf w rozgrywkach.
Generalnie zawsze stawiamy przed sobą ambitne cele, bo o to w tym przecież chodzi. Nasi zawodnicy zdają sobie sprawę z tego jaki drzemie w nich potencjał. Kiedy jednak rozmawiamy realnie o naszych szansach to wiemy też gdzie są nasze słabości. Mamy młody zespół a ostatnie dwa lata pokazały, że żużel jest sportem nieobliczalnym i łatwo w nim o kontuzje.
„Zmiany rzeczywiście wychodziły nam w przeszłości na dobre. Po cichu liczę na to, że podobnie będzie w tym roku.”
Oceniając zespoły ekstraligowe przez pryzmat nazwisk zawodników, wydaje się jednak, że ewentualne miejsce FOGO Unii Leszno w środku tabeli trudno byłoby uznać za porażkę.
Oczywiście, że nie byłaby to porażka. W piątek przed prezentacją mieliśmy takie spotkanie, podczas którego powiedzieliśmy chłopakom, że chcemy, żeby w tym roku jazda sprawiała im radość. Jeśli tak będzie to wynik sam przyjdzie. Jeżeli jednak z różnych względów drużyna nie osiągnie sukcesu to też nie będziemy tego traktowali w kategoriach wielkiej porażki. Przypomnijmy sobie choćby ubiegły sezon. Były wielkie oczekiwania, fajnie to wyglądało, ale pojawiły się kontuzje i na koniec zabrakło nam jednego czy dwóch oczek w tabeli, żeby znaleźć się w play-offach. Zdobyliśmy w ciągu kilku ostatnich lat dwa złote i dwa srebrne medale. Nie musimy już niczego udowadniać.
Warto przypomnieć, że największe sukcesy w ostatnich latach Byki odnosiły wtedy, gdy nie były stawiane w gronie głównych faworytów.
Zgadza się. Przypomnę też, że sukcesy przychodziły po równie gruntownych jak tej zimy przetasowaniach w składzie. Dzisiaj, kiedy jechałem samochodem z Fredrikiem Lindgrenem to rozmawialiśmy właśnie o tym. Okazało się, że jest on na bieżąco z naszą sytuacją na przestrzeni ostatnich lat i sam przypominał o okolicznościach towarzyszących sukcesom Unii w 2007 i 2010 roku. Zmiany rzeczywiście wychodziły nam w przeszłości na dobre. Po cichu liczę na to, że podobnie będzie w tym roku.
Rozmawiał Jan Gacek