Żużel: Wiadomości
Były żużlowiec analizuje źródła sukcesu Byków
Cegielski stawia pomnik "Skórze"
Krzysztof Cegielski uważa, że o sukcesie Adama Skórnickiego w roli menadżera zadecydowało zaufanie zawodników. (Fot. Rafał Paszek)
Od wczorajszego meczu w Tarnowie w Lesznie panuje euforia. Adam Skórnicki zauważył jednak po tym spotkaniu, że to zespół Jaskółek bardziej ucierpiał przez kontuzje zawodników. Satysfakcja leszczynian jest uzasadniona?
Krzysztof Cegielski: Byki wywalczyły ten awans i mają powody do radości. W każdej dyscyplinie sportu znalezienie wysokiej formy w decydujących momentach jest sztuką. Można mówić banały o tym, kto bardziej zasłużył na awans do finału, ale medale nie są przyznawane za zasługi czy ogólne wrażenie. Gdyby tak było, w finale jechałby zespół z Tarnowa, który w rundzie zasadniczej jeździł znakomicie. O awansie leszczynian przesądziło to, że w ostatnim czasie złapali lepszą formę. Oczywiście trzeba też pamiętać o kontuzjach. Jaskółki nie mogły skorzystać z Grega Hancocka, a Janusz Kołodziej czuł się bardzo źle przed rewanżowym półfinałem.
Oglądając środowy mecz z Tarnowa można było też odnieść wrażenie, że do finału zakwalifikowała się drużyna bardziej zdeterminowana.
Problemy zdrowotne w obozie tarnowskim sprawiły, że koncentrowano się tam głównie na tym kto będzie mógł wystąpić w meczu. Sytuacja była taka, że to zmieniało się dosłownie co chwilę. W parku maszyn było widać, że w obozie tarnowskim brakowało ognia. Nie było tam takiej determinacji, jak po stronie leszczyńskiej. W Tarnowie był bojowy nastrój przez długi czas, ale jak widać nie utrzymał się przez cały sezon. Kryzys złapał tę drużynę w najmniej odpowiednim momencie.
To dokładnie odwrotna sytuacja do tej, w jakiej znaleźli się leszczynianie.
Tak. Byki odpaliły w najlepszym momencie. Od jakiegoś czasu widać, że wielu zawodników z tego zespołu notuje świetne występy indywidualnie. Na początku sezonu mieliśmy w Lesznie zarówno słabą jazdę, jak i konflikty. Jak to w życiu, nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. To wszystko zmieniło się tak bardzo, że mimo kontuzji, które nie oszczędzały tego zespołu, osiąga on świetne wyniki. Szczególnie dotkliwa była starta Kennetha Bjerre.
W Tarnowie dobrze spisał się Przemysław Pawlicki. Był pan zaskoczony jego skutecznością i nieustępliwością?
Byłem blisko tego zawodnika podczas Grand Prix Challenge. Myślę, że dla niego trening w Lonigo był momentem przełomowym. Początek miał tam fatalny, a resztę treningu jeździł już świetnie. Pozmieniał trochę przy sprzęcie i widać było radość w jego jeździe. To się potem przeniosło na same zawody, które były dobre w jego wykonaniu. Przemek jechał swobodnie i tam gdzie chciał.
„Dziwię się, że Adam ciągle nie ma w Lesznie pomnika, choćby za to co robił jako zawodnik Byków. Lepiej późno niż wcale.”
Zapominając o rundzie zasadniczej możemy chyba powiedzieć, że w finale spotykają się dwie bezsprzecznie najlepsze drużyny w Polsce?
Tak właśnie jest. Najlepsi są obecnie leszczynianie i gorzowianie. To nie podlega dyskusji. Falubaz jest totalnie rozbity, co było wyraźnie widać w środę w Gorzowie. Nieobecność Patryka Dudka to tylko część problemu. Tarnowianie też są teraz zagubieni. Bardzo dobrze się złożyło, że mamy taką parę w finale, bo to gwarantuje wielkie emocje.
W Lesznie czuje się wielki entuzjazm. Jak tak dalej pójdzie, to Adam Skórnicki doczeka się pomnika jeszcze za życia. Czy jedna osoba jest w stanie dokonać tak wielkich zmian, jakie obserwujemy w postawie zespołu? Może to jednak splot wielu różnych czynników?
Dziwię się, że Adam ciągle nie ma w Lesznie pomnika, choćby za to co robił jako zawodnik Byków. Lepiej późno niż wcale. Dobrze, że wrócił do tego środowiska, choć stało się to w innej roli niż dotychczas. Jestem przeszczęśliwy, że tak mu się poukładało. Będąc z Januszem Kołodziejem w Lesznie widziałem, jak wielką wagę ma tutaj walka o mistrzowski tytuł. Wspólnie z Januszem doskonale czujemy ten klimat. Myślę, że jedna osoba nie może spowodować tak ogromnej zmiany jak ta, którą obserwowaliśmy w czasie tego sezonu w drużynie Byków. Nie ma jednak wątpliwości, że choć Adam Skórnicki nie jest cudotwórcą, to potrafił wpłynąć na jazdę swoich podopiecznych. Jeśli będzie kontynuował pracę z leszczyńskim zespołem, to musi liczyć się z tym, że słabsze momenty będą się zdarzały, Każdy trener to zna. Myślę, że leszczyńscy zawodnicy zaufali Adamowi. Oni darzą go szacunkiem, mimo tego, że jego sposób bycia jest bardzo luźny. Adam potrafi zachować się w pewnych sytuacjach i nie unosi się emocjami. On wie też jak rozmawiać z poszczególnymi zawodnikami. Jednego trzeba przecież przytulić, a innemu przyłożyć. Taka wiedza i wyczucie u menedżera to skarb.
Czego możemy spodziewać się po finale, którego pierwszą odsłonę zobaczymy już w niedzielę na Stadionie Alfreda Smoczyka?
Czasu zostało niewiele i sporo będzie zależało od tego jak poszczególni żużlowcy go wykorzystają. Prawda jest taka, że wszystko może się jeszcze gwałtownie pozmieniać. Trwa pogoń związana z serwisowaniem sprzętu. Ważne może być to czy tunerzy znajdą czas dla zawodników, którzy jadą w finale. Trzeba tu pamiętać, że oni mają ręce pełne roboty, bo w sobotę odbędzie się turniej Grand Prix. Wiele czynników złoży się na to co obejrzymy w niedzielę w Lesznie.
Komentarze
Bally manetka na full i do przodu, powodzenia!!!
650 zł / m-c
wynajem, Leszno
74 900 zł
sprzedaż, Długie Stare
669 541 zł
sprzedaż, Poznań