Żużel: Wiadomości
Łaguta i Miedziński po meczu w Lesznie
Torunianie pokazali charakter
(Fot. Rafał Paszek)
Udany występ w Lesznie zaliczył Adrian Miedziński. Zawodnik zmagał się nie tylko z rywalami, ale także z kontuzją ręki. - Daliśmy radę. Wiedzieliśmy, że każdy punkt będzie na wagę zwycięstwa - komentuje Adrian Miedziński. - Ostatnio pojechałem trzy biegi, w niedzielę stanąłem pod taśmą cztery razy. Moja kontuzjowana ręka pozwala na ściganie, ale szybciej się męczy. Trochę jednak spóźniam przez nią moment startowy. Dlatego postanowiliśmy, że w 14 biegu pojedzie Kacper Gomólski. Spodziewaliśmy się, że mecz w Lesznie będzie bardzo zacięty. Chcieliśmy uzbierać jak najwięcej punktów w kontekście rewanżu na Motoarenie i walki o punkt bonusowy. Udało się wygrać więc jest super. Uważam, że w niedzielę rywalizowali zawodnicy prezentujący wyrównany poziom. Szczegóły przesądziły o tym, że to my cieszymy się ze zwycięstwa.
Sporo złych emocji pojawiło się po zakończeniu wyścigu siódmego. Do ostatnich metrów o dwa punkty rywalizowali Przemysław Pawlicki i Grigorij Łaguta. Żaden z zawodników nie chciał spasować i wjeżdżając na metę szczepili się motocyklami. Kilka sekund później upadek zaliczył żużlowiec gospodarzy. Kibice negatywnie ocenili postawę Rosjanina w tej sytuacji i wygwizdywali go przy każdym kolejnym wyjeździe na tor. - On pierwszy zaczął - mówi Grigorij Łaguta. - Chciał dowieźć mnie do bandy. Ja jechałem szerzej i później przekręciłem motor i pojechałem środkiem. On cały czas próbował mnie wypchnąć. Dobrze, że po przejechaniu linii mety nie zamknąłem gazu, bo wtedy upadlibyśmy obaj - dodał.
Komentarze