Zdaniem Stowarzyszenia Sympatyków Klubu Unia Leszno, pojawienie się w sektorze kibiców ochroniarzy wyposażanych w tarcze, pałki oraz gaz było prowokacją. Sprawa wymknęła się spod kontroli, gdy jeden z kibiców próbował wylegitymować ochroniarzy. Według kibiców ochrona zareagowała siłą. - Wywiązała się szarpanina, dlatego natychmiast zareagowałem, bo wiem na co się umawiałem z klubem i co im obiecywałem. Próbowałem uspokoić sytuację, a zostałem wciągnięty w awanturę i potraktowany, powiem brzydko, jak szmata. Skończyłem w kajdankach, w radiowozie, na policji. Po przesłuchaniu, złożeniu wyjaśnień zwolniono mnie do domu – opisuje Bartosz Domagała.

Szef SSKUL przyznaje, że Stowarzyszenie nie ma sobie nic do zarzucenia, nie było agresji w zachowaniu kibiców. - Ochrona pokazała brak profesjonalizmu. Przykucie mnie do płotu jak zwierzę, potem wyprowadzenie na oczach wszystkich w kajdankach najlepiej to pokazuje – dodaje.

Zapytany o przedmeczowy, niedozwolony pokaz pirotechniczny, Domagała przyznał, że nic o nim wiedział. - Będziemy wyjaśniać tę sprawę podczas rozmów z klubem. Nie wiem dlaczego race zostały odpalone – mówił.  Zdaniem prezesa ochrona miała prawo pojawić się w sektorze kibiców po odpaleniu pirotechniki, interwencja i użycie siły po 12 gonitwie są dla niego niezrozumiałe. Stowarzyszenie domaga się oficjalnych przeprosin od firmy Impel Security Polska.