Wrocławski zespół już dwa razy w tym sezonie pokonał Fogo Unię Leszno. Wczorajsze zwycięstwo było bezdyskusyjne. Betard Sparta dominowała od początku i już po czterech gonitwach miała 10 punktów przewagi. Bezradność podopiecznych Barona była porażająca i choć w drugiej części spotkania kilku z leszczynian znalazło odpowiednie ustawienia sprzętu, to w obozie Fogo Unii musiał się włączyć sygnał alarmowy.

To już połowa fazy zasadniczej, a Byki zachwyciły tylko raz, w pojedynku z Falubazem.  - Nie ma się co tłumaczyć, byliśmy słabsi od wrocławian. Później coś tam dziobaliśmy, ale i tak wszystko było do kitu – mówił tuż po meczu, wyraźnie poirytowany Piotr Baron. - Przegrywaliśmy większość startów, nie mogliśmy się dopasować. Owszem zawsze można wstawić rezerwę taktyczną, ale nie było za kogo, bo wszyscy jeździli w kratkę i nie było kim, bo brakowało zdecydowanego lidera, który wygrywałby z dużą przewagą. Dla mnie rezerwa musi mieć sens, robienie jej tylko po to, żeby zrobić jest bez sensu. W trzynastym biegu wstawiłem rozkręcającego się Piotra Pawlickiego za najsłabszego w tym momencie Janusza Kołodzieja i udało się wygrać podwójnie – dodał Piotr Baron.

Menadżer Byków zdaje sobie sprawę, że obecna sytuacja wymaga zdecydowanej reakcji. - Mamy sporo do przegadania, kilka niemiłych słów na pewno padnie – stwierdził Baron. Na rozmowach się  jednak nie skończy. - Musimy się zgrupować w Lesznie w piątek oraz sobotę i solidnie wziąć się do roboty. Mamy luki, dopadł nas kryzys. Posiedzimy wszyscy razem i będziemy rżnąć te motory, żeby było lepiej. Czeka nas mnóstwo pracy – podkreślił menadżer.

W najbliższym spotkaniu z Włókniarzem Częstochowa Piotr Baron na pewno nie będzie mógł skorzystać z usług Nickiego Pedersena. Sytuacja Duńczyka wciąż jest mało klarowna. - Przechodzi badania i im jest dalej w las, tym większa niepewność – zakończył menadżer.