Wychowanek Unii Tarnów zdobył 11 (3,2,3,3,0) punktów. Jeździł skutecznie i widowisko. Bardzo ważne dla losów rywalizacji było zwycięstwo Kołodzieja w trzynastym biegu. Po kapitalnej akcji minął Jarka Hampela, zapewnił Fogo Unii remis i pozbawił Falubaz szans na zniwelowanie straty. Choć Kołodziej ma dorobku kilka medali indywidualnych i drużynowych mistrzostw Polski, to przyznaje, że takie zawody zawsze wywołują stres. - Robiliśmy wszystko, by wjechać do finału, awansowaliśmy i teraz spada ogromne ciśnienie. Stres ustępuje i pojawia się wielka radość – mówi.

W pojedynku z Falubazem Januszowi Kołodziejowi nie udał się tylko jeden wyścig – ostatni, gdy losy rywalizacji były już rozstrzygnięte. - Bardzo chciałem w tym biegu pojechać dobrze, ale zebrałem tyle szprycy, że nie mogłem się uciągnąć do przodu. Zjechałem do krawężnika, na szybką ścieżkę, ale tam też nie udało mi się nabrać prędkości – przyznał.

Piotr Pawlicki na mecz w Zielonej Górze przyjechał z Teterova. Turniej o Grand Prix Niemiec nie był udany dla kapitana Fogo Unii Leszno. Ci z fanów leszczyńskiego klubu, którzy obawiali się o dyspozycje młodszego z braci Pawlickich, szybko zostali uspokojeni. To Pawlicki dał sygnał do ataku. Dwa kolejne zwycięstwa leszczynianina musiały wprowadzić niepokój w szeregi Falubazu. Piotr był w Zielonej Górze wyjątkowo opanowany i skoncentrowany na zadaniu. - 10 punktów przewagi to wcale nie był jakiś mega zadowalający wynik. Ani dużo ani mało. Przyjechaliśmy czujni i stanęliśmy na wysokości zadania, zdobyliśmy tyle punktów, aby wjechać do finału – przyznał kapitan i podziękował  ekipie rywala za dobre przygotowanie toru.

Byki zapewniły sobie awans do finału już przed wyścigami nominowanymi, a podwójne zwycięstwo duetu Pawlicki – Smektała w czternastym biegu było potwierdzeniem siły Fogo Unii Leszno.

Do końca sezonu zostały już tyko dwa mecze. W najbliższą niedzielę o 19.00 Unia rozpocznie na stadionie Smoczyka walkę o piętnasty złoty medal Drużynowych Mistrzostw Polski. Tydzień później pojedzie na rewanż do Wrocławia.