Żużel: Wiadomości
Janusz Kołodziej jak talizman
Ma patent na złoto
(Fot. Rafał Paszek)
Trzy złote medale Indywidualnych Mistrzostw Polski i aż pięć zdobytych z drużynami Unii Tarnów oraz Unii Leszno czynią z Janusza Kołodzieja jednym z najbardziej utytułowanych polskich żużlowców w historii. W niedzielny wieczór po raz drugi świętował mistrzostwo z leszczyńskim klubem. Kolejne sukcesy nie odbierają mu motywacji. Janusz nie kryje, że w takich meczach pojawiają się ogromne emocje. - Gdyby człowiek przejmował się tym, co się działo w trakcie finałowych zawodów, to mógłby się załamać. Przyjąłem strategię, żeby nie patrzeć na wynik, ani to z kim jadę. Starałam się wyłączyć z wszystkiego i pojechać, jakby to było całe moje życie, jakby nic poza tym nie istniało. Każdy z nas walczył na swoje sto procent, a mecz był pełen zwrotów akcji. W końcówce zaczęliśmy łapać o co chodzi, ale przecież Wrocław mógł w każdej chwili pociągnąć wynik w swoją stronę – mówi pięciokrotny drużynowy mistrz kraju.
Kołodziej bardzo barwnie opowiedział też o emocjach w ostatnim wyścigu. - Piotrek był niesamowity, cały czas oglądał się na mnie. Gdyby mógł, to pewnie podałby mi linkę holowniczą. Robił wszystko, by mi pomóc. Chciałem tylko dowieźć 5:1 do mety. Bałem się, żebyśmy sobie z Piotrem nie przeszkodzili, nie zasypali się szprycą. Jechaliśmy na czele i nie mogłem uwierzyć, że wrocławian nie było widać. Na drugim okrążeniu wiedziałem, że zamykamy temat. Podwójne zwycięstwo w ostatnim biegu było świetnym podsumowaniem całego sezonu. Teraz możemy świętować – przyznał Janusz Kołodziej.
Komentarze
355 000 zł
sprzedaż, Leszno
750 000 zł
sprzedaż, Kąkolewo
349 000 zł
sprzedaż, Leszno
15 600 zł
Renault Scenic, Rydzyna
7 200 zł
Peugeot 307, Gostyń
1 zł
Audi A5, Leszno