Żużel: Wiadomości
Kolejny wybitny mecz kapitana
Pawlicki w innym wymiarze
Jeśli dyspozycja Fredrika Lindgrena określana jest w tym sezonie mianem „kosmicznej” i nieziemskiej”, to o Piotrze Pawlickim należałoby chyba powiedzieć, że przeniósł żużel w inny wymiar. Mecz z Włókniarzem był dla kapitana dopiero drugim w tym sezonie. Pawlicki potwierdził, że jego dyspozycja na Stadionie Smoczyka jest wybitna. Znowu był bardzo szybki i skuteczny na trasie. Dziesięć biegów w ekstralidze i same zwycięstwa na koncie – to musi robić wrażenie i budzić respekt u rywali. - Drugi komplet, ale trzeba zaznaczyć, że na własnym torze, dlatego powtórzę jeszcze raz, nie ma co popadać w hurraoptymizm. Dziękuję zawodnikom z Częstochowy za super walkę. Zdawaliśmy sobie sprawę, że to będzie bardzo ciężki mecz, przyjechał do nas wicelider. Mogę być zadowolony ze swojego wyniku, ale bardziej cieszy wygrana – skomentował lider mistrzów Polski.
Walka w niedzielny wieczór była bardzo zacięta, nie było mowy o odpuszczaniu. Doszło do kilku spięć na nawet upadków. Kibice wstrzymali oddech między innymi w piątej gonitwie, gdy z nawierzchnią zapoznali się Tobiasz Musielak i Piotr Pawlicki. Sędzia nie miał wątpliwości, że winnym jest żużlowiec Włókniarza i wykluczył go z powtórki. Wątpliwości nie miał zresztą sam Musielak, bo przeprosił byłego kolegę z drużyny. - Tobiasza podniosło i wleciał we mnie motocyklem. Na szczęście nic nam się nie stało. Mam trochę poobijane prawe kolano – przyznał Pawlicki.
Kapitan sam też przepraszał rywala w trakcie meczu. W dwunastym biegu stworzył niebezpieczną sytuację, blokując Michała Gruchalskiego. - To nie było zamierzone, wszedłem pod Michała i gdy wykonturowałem, trochę za słabo przytrzymałem motocykl nogą na haku. Motocykl złapał przyczepność na odsypanej nawierzchni, wyrwał mnie i musiałem się ratować przed upadkiem. Michał też na szczęście utrzymał się na motocyklu. To nie było celowe, przeprosiłem Michałem -wyjaśnił kapitan Fogo Unii Leszno.
Komentarze