Żużel: Wiadomości
Rozmowy po finale IMŚJ
Smektała: Trzecie miejsce jest jak zwycięstwo
(Fot. Michał Konieczny)
Zawody otwierające cykl zmagań o tytuł IMŚJ trwały blisko trzy godziny i przez znaczną część turnieju wiało nudą, albo grozą. Walki na dystansie było niewiele, a mniej doświadczeni żużlowcy mieli problemy z płynną jazdą na torze, którego stan pogarszał się w trakcie rywalizacji.
Najlepszych kłopoty omijały, udowodnili, że radzą sobie w każdych warunkach. Mistrz świata, Maksym Drabik błyszczał od początku. W fazie zasadniczej przegrał tylko raz, uległ Robertowi Lambertowi. Później był bezbłędny, a kibice na długo zapamiętają jego szarżę z finału. Mijał kolejnych rywali i wygrał. – Chyba byłem na każdej pozycji w tym wyścigu. Tor się zmieniał i w końcówce umożliwiał walkę, wykorzystałem to. Dla mnie to taki motywacyjny kopniak na przyszłość. Kończę zawody z uśmiechem. Ciężko na to pracujemy z mechanikami i Ryszardem Kowalskim, który przygotowuje moje silniki. Przyjechałem na Łotwę dobrze się bawić, nic nie muszę udowadniać. Żużel ma mi sprawiać frajdę i dopóki tak jest, będę się ścigał – stwierdził obrońca tytułu IMŚJ.
Zadowolony po łotewskim turnieju był także aktualny wicemistrz świata, Bartosz Smektała. Potwierdził, że wciąż jest wśród najlepszych. Zajął trzecie miejsce, przypuszczając decydujący atak na ostatnich metrach pasjonującego finału. – Dlatego to trzecie miejsce smakuje jak zwycięstwo – przyznał. – Chodzi o to, żeby zbierać jak najwięcej punktów, nie zawsze można wygrywać. Maks był dzisiaj najlepszy – dodał.
Za Bartkiem do Daugavpils przyjechała spora grupa kibiców, która go gorąco dopingowała. – To moja rodzina, przyjechali kupę kilometrów, poświęcili się dla mnie. Bardzo im dziękuję, zawsze mogę na nich liczyć – mówił wicemistrz świata juniorów.
Dla Dominika Kubery, drugiego z reprezentantów Fogo Unii Leszno w finałach IMŚJ zawody na Łotwie rozpoczynały bardzo pracowity weekend. Młodzieżowy wicemistrz kraju w pierwszej części zmagań spisywał się doskonale, później jednak tracił punkty i ostatecznie zabrakło go w finale. Z 12 punktami na koncie zajął piąte miejsce. Do lidera traci 8 „oczek”. – To już chyba za duża strata, by myśleć o podium IMŚJ. Jestem średnio zadowolony, nie wyszło tak jak chciałem. To są jednak mistrzostwa świata i z każdym można wygrać, jak i przegrać. Pogubiliśmy się trochę z ustawieniami w drugiej części zawodów – przyznał niepocieszony. Sportowa złość okazała się dla Dominika mobilizująca, bo dzień później, w Gnieźnie zdobył komplet punktów dla reprezentacji Polski w półfinale Drużynowych Mistrzostw Europy Juniorów.
O medal Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów walczy w tym roku także trzeci przedstawiciel naszego regionu i wychowanek Unii Leszno, Daniel Kaczmarek. Zawody zakończył z grymasem bólu na twarzy, ale też umiarkowanie usatysfakcjonowany wynikiem. – Bardzo boli nie głowa po upadku. Nie czuję się dobrze, ale widomo, za dwa dni liga i trzeba dojść do siebie. Tor był wymagający, nie było mojej winy przy upadku, po prostu kolega nie opanował motocykla, puścił motor, który trafił we mnie. Z samego wyniku mogę być zadowolony, moim celem minimum było awansować do półfinału i to się udało. Chyba nieźle jak na debiut i przetarcie – stwierdził wychowanek Unii Leszno. Daniel Kaczmarek zdobył na Łotwie 8 punktów i zajął siódmą pozycję.
Mistrz świata juniorów zostanie wyłoniony po trzech turniejach. Kolejne zawody odbędą się 22 lipca w Lesznie, a finał zmagań dopiero 28 września w Pardubicach.