Żużel: Wiadomości
Łotewska corrida
Po dziurach do finału DMŚJ
(Fot. Michał Kamiński/Michał Konieczny)
Niepokonani od sześciu sezonów w DMŚJ Polacy byli faworytami turnieju półfinałowego na Łotwie i nie zawiedli. Odnieśli przekonujące zwycięstwo. W drugiej fazie zawodów do walki włączyli się wprawdzie gospodarze, nie byli w stanie poważnie zagrozić Biało – Czerwonym. Łotewscy żużlowcy wykorzystywali znajomość toru, który w trakcie zmagań stał się bardzo wymagający. Dochodziło do wypadków, dwaj zawodnicy że złamaniami kończyn trafili do szpitala. Polakom udało się uniknąć kontuzji i zgodnie podkreślali, że to obok wywalczonego awansu, największy pozytyw.
Dominik Kubera był na Łotwie nieosiągalny dla rywali i choć zdobył komplet punktów, to po turnieju przyznał tor sprawiał duże problemy. – Hiszpanie powiedzieliby „corrida”. Na początku nie było tak źle, potem pierwszy łuk zaczął się rozpadać. Odparzały się całe płaty toru i powstawały głębokie dziury. Na końcu zawodów pojawiły się też na drugim łuku. Na szczęście daliśmy radę. Nie jest łatwo ścigać się na torze, na który przyjeżdża się raz w roku, albo jeszcze rzadziej – stwierdził.
Drugi z przedstawicieli Fogo Unii Leszno, Bartosz Smektała też spisał się znakomicie, ale po ostatnim wyścigu miał podobne uwagi dotyczące toru. – Nie wystarczyło wygrać start i uciekać. Cały czas trzeba było jechać bardzo czujnie, by nie wpaść w dziurę i nie zrobić sobie krzywdy. Było bardzo dużo niebezpiecznych sytuacji. Nie spodziewaliśmy się, że ten tor będzie się tak zachowywał, bo początkowo wydawał się dobrze przygotowany. Najważniejsze że awansowaliśmy i jesteśmy cali. Jedziemy do Manchesteru i postaramy się zrobić show – powiedział mistrz świata juniorów.
Z ulgą odetchnął również menadżer polskiej juniorskiej kadr, Rafał Dobrucki. – Udało się przejechać zawody bezkolizyjnie, czego nie mogą powiedzieć Czesi oraz Niemcy, którzy zostali poważnie przetrzebieni. Rozsypujący się tor w Daugavpils to nie był chyba problem tylko tych zawodów, wcześniej też tak tutaj bywało. Trzeba też zauważyć, że kilka upadków wynikało nie tyle ze stanu toru, co z brawury. Dla niektórych chłopaków taki turniej to okazja do pokazania się. Musieliśmy się skupić na tym, by wygrywać starty i nie wydawać się w konflikty. To się udało. Teraz możemy już myśleć o finale w Manchesterze – zakończył Rafał Dobrucki.