Żużel: Wiadomości
W Gelsenkirchen nie da się jeździć
Organizowanie rund Grand Prix na tzw. czasowych torach miało się przyczynić się do promocji żużla tam, gdzie nie jest on szczególnie popularny, tymczasem okazuje się, że efekty są zupełnie inne. Kolejny raz w tym sezonie najlepsi żużlowcy świata mają problemy z taką właśnie nawierzchnią. Dzisiejszy trening przed ostatnimi zawodami Grand Prix zakończył się już po pierwsze serii. Tor w Gelsenkirchen, który powstał w ciągu kilku ostatnich dni, dosłownie rozpadał się pod kołami motocykli kolejnych zawodników. Dalsza jazda stawała się coraz bardziej niebezpieczna, dlatego na specjalnie zwołanym spotkaniu z żużlowcami zdecydowano o przełożeniu treningu na sobotę, na godz. 10.00. Jeżeli okaże się, że tor nadal nie będzie się nadawał do bezpiecznej jazdy, wówczas najprawdopodobniej zapadnie decyzja o przełożeniu turnieju na sobotę 18 października. Ten termin na pewno nie będzie kolidował z meczem bundesligi. Schalke 04 w tym dniu wyjeżdża do Hamburga.
Pytanie o sens rozgrywania zawodów Grand Prix na tzw. sztucznych torach wciąż pozostaje aktualne. W tym sezonie niemal wszystkie rundy, które odbywały się na takich nawierzchniach zamieniały się w „żużlowe tasiemce” z mnóstwem upadków i wypaczających wyniki sytuacji na torze. Tak było w Cardiff, tak było też na Ulevi w Goeteborgu i jak się okazuje, tak jest również w Gelsenkirchen. Zdecydowany protest żużlowców wisi w powietrzu, rola królików doświadczalnych w kampanii promocyjnej speedwaya, chyba przestała im odpowiadać. (mah)
Komentarze