Biegi
Siedemdziesięciu biegaczy w lesie
Udany początek parkrun
(Fot. Rafał Paszek)
Pogoda sprzyjała bieganiu, spacerowaniu czy maszerowaniu. Każdy pokonywał odcinek zgodnie ze swoimi możliwościami. - Dopisała pogoda, uczestnicy i przede wszystkim wolontariusze, bo bez nich nie można by było organizować biegu - mówi Krzysztof Jarząbek, koordynator parkrun w Lesznie - Biegamy rodzinami, biegamy z psami, biegamy z wózkami, nie ma problemu, bez względu na to, jaką kto ma kondycję. Czekamy do ostatniego zawodnika. Pierwszy biegacz był po około dwudziestu minutach, a ostatni parę minut po godzinie 10.00.
Najmłodsza uczestniczka to pięcioletnia Madzia, która biegła z mamą. Dziewczynka jest przyzwyczajona do ruchu, bo trenuje karate. Obie panie obiecują, że będą biegać co tydzień. Jedną z ostatnich osób na mecie była Ewa Czarnecka z Leszna, która po raz pierwszy przemaszerowała taki dystans, bo zazwyczaj jeździ rowerem: - Na początku zaczęłam biec, ale zatrzymałam się, bo zobaczyłam grzyby - niestety trujące. Później trochę szłam. Truchtałyśmy w trójkę, trochę rozmawiałyśmy. Szukałyśmy strzałek, bo gdzieś kazano nam skręcić. Szło się bardzo przyjemnie, na mecie byłam po godzinie i piętnastu minutach. Jestem bardzo szczęśliwa, że ukończyłam trasę. Chyba jeszcze raz spróbuję.
Pierwotnie uczestnicy mieli biec ul. Kameruńską, ale organizatorzy zdecydowali, że lepsza będzie trasa przez las i był to trafny wybór, bo wstępne opinie biegaczy są pochlebne, dlatego trasa co tydzień będzie ta sama.
Organizatorzy zebrali już czasy, zeskanowali kody i po południu zostaną one zamieszczone na specjalnej stronie internetowej, gdzie będzie można porównać swoje wyniki ze średnimi czasami na świecie. (mon)