Boks: MMA
Komentarze po gostyńskiej Gali Sportów Walki
Łapawa: Bark wyleciał ze stawu
(Fot. Łukasz Witkowski)
Sławomir Turz:
Poszło szybko. Planowane były dwie rundy plus dogrywka i na to byłem przygotowany. Wiedziałem, że rywal chce chodzić trochę w stójce więc obaliłem go. Jędrek mi krzyknął, że mam walnąć stompa na klatę. Weszło idealnie na wątrobę. Połowa mojego sukcesu to była praca ludzi w moim narożniku. Cieszę się bardzo, bo to jest moja czwarta wygrana walka. Teraz planuję mały odpoczynek. Możliwe, że w tym roku nie będę już walczył.
Kamil Kłopocki:
Wygrałem walkę jednogłośną decyzją sędziów, ale nie jestem do końca zadowolony. Zawsze mogło być lepiej, choć z pewnością nie było najgorzej. Mogłem dołożyć do tej walki parę elementów, ale tego nie zrobiłem przez stres. Po doskoku do przeciwnika mogłem dodać lewy sierpowy na wątrobę.
Jędrzej Łapawa:
Około 30 sekundy, gdy próbowałem obalać przeciwnik dobrze odrzucił nogi i moja ręka została "przestrzelona". Bark totalnie wyleciał ze stawu. Po kontuzji dostałem jednak fachową pomoc w narożniku, dzięki czemu nie poddałem się i walczyłem dalej. W drugiej rundzie udało mi się trafić wysokim kopnięciem w głowę co strasznie otumaniło mojego rywala. Dobiłem go samą lewą ręką. Zamierzony cel został osiągnięty. Teraz trzeba wyleczyć kontuzję i piąć się dalej.
Karol Łapawa:
Przeciwnik był bardzo wymagający i nie mogłem go wyczuć na początku, ale już druga i trzecia runda były dla mnie lepsze. Cieszę się, że udało się wygrać, bo ciężko było mi wyczuć dystans. Jak się wbijałem to dochodziło do klinczu, z którego nie mogłem wyjść z punktem. Później udawało się już ładnie wskakiwać i odskakiwać i było ok. Na razie mam zamiar boksować, ale w przyszłości chciałbym rozwijać się w MMA tak jak brat.
Przemysław Sikora:
Niestety nie udało się wygrać, ale trzeba walczyć i nie wolno się poddawać. Wiedziałem, że w stójce i zapasach jest dobrze. Moim najsłabszym elementem jest grappling i rywal to wykorzystał. Miałem swoją szansę, ale jej nie wykorzystałem. To była moja pierwsza walka na gali i raczej ostatnia. Mam już swoje lata.
Patryk Szpera:
Walka była wyrównana. Według mojej oceny minimalnie wygrałem. Sędziowie uznali jednak inaczej. Porażka boli, ale nie czuję się przegrany. Myślę, że przeważyło to, że walczyłem z zawodnikiem gospodarza. Publiczność głośno krzyczała i rywal musiał wygrać. Liczę na rewanż w Zielonej Górze w grudniu.
Kamil Wojczek:
Miałem bardzo wymagającego rywala. To była chyba moja najcięższa walka w życiu. Nie ma się co oszukiwać, rywal był bardzo dobry. Widać było, że ma spore doświadczenie. Myślę jednak, że sprostałem zadaniu pokazując waleczne serce i bijąc się do samego końca. Dostałem mocny cios w głowę i czułem, że to może się źle skończyć, ale wytrwałem. Cieszę się, że pokonałem własną słabość.