Narty: Kościan
Byli na ekranach całego świata
Kibice wrócili z kwiatami od Justyny Kowalczyk
Wtorek, godzina 18.00 - w Racocie jeszcze pusto, ale powoli schodzą się rodziny, osoby, które chcą powitać kibiców, są transparenty, czerwony dywan, i dzwonki. W holu gimnazjum spotykamy rodziców. Trzech ojców czeka na swoje dzieci. Jest tata 11-letniej Ani Wojtkowiak, najmłodszej uczestniczki wyjazdu: - Cieszymy się, że już wracają i cieszymy się z tego, co przeżyły, bo nie wiadomo kiedy następne igrzyska z taką liczbą medali dla Polaków.
Artur Opas i Mirosław Buchowski także czekają na córki. Obaj przyznają, że nerwy były przed wyjazdem, ale już pierwsze telefony uspokoiły rodziców: "Jest bezpiecznie, dużo kontroli", do tego kibice z Racotu ciągle byli pokazywani w telewizji.
O 18.30 przed gimnazjum zajeżdża autokar, który wiózł uczestników z lotniska w Warszawie. Kibice witani są okrzykami, gwizdkami. Wojciech Ziemniak, organizator wyjazdu krzyczy do rodziców: "Melduję wykonanie zadania! Dzieci całe i zdrowe wróciły do Racotu!".
Uczestników witają bliscy, ale też czas na wywiady, wrażenia, a te są ogromne. Ola Jurga złapała bukiet kwiatów, który Justyna Kowalczyk rzuciła w kierunku publiczności. Zuzia Mądra przywiozła swojemu tacie - strażakowi - wpis i autograf od Zbigniewa Bródki. Grupa ma także podpisy całej ekipy polskich skoczków.
Ania Wojtkowiak z koleżankami wspomina wizytę w wiosce olimpijskiej, w pokojach łyżwiarzy: - Przed tym jak Zbyszek Bródka zdobył złoty medal, byłyśmy u niego w pokoju, rozmawiałyśmy z nim. Mamy zdjęcia z łyżwiarzami. Sportowcy mają trochę bałagan w pokojach, ale dlatego, że nie mają tam czasu.
Weronika i Kasia z gimnazjum w Racocie zachwycają się Soczi i warunkami, jakie tam panowały: - Miałyśmy świetną okazję, żeby zobaczyć trzy z czterech złotych medali zdobytych przez Polaków. W Soczi było bardzo ciepło, chodziłyśmy w krótkich rękawkach. Spaliśmy w nowym pensjonacie. Pokoje cztero, pięcioosobowe, każdy z łazienką, bardzo komfortowe. Byliśmy praktycznie w centrum. Do dworca mieliśmy 10 minut pieszo.
Wojciech Ziemniak zaznacza, że były to najlepsze zimowe igrzyska, na jakich był SKS Jantar. Obala też mity o wpadkach i nieprzygotowaniu Rosjan: - Mam zdjęcia toalet z wioski olimpijskiej: normalne, pojedyncze, cywilizowane. Bardzo dobre warunki. Przypominam sobie choćby wioskę olimpijską z Atlanty, gdzie sportowcy się dusili w pokojach bez klimatyzacji, a temperatura sięgała 40 stopni C. Tutaj były wygodne, duże pomieszczenia. Pięknie położona wioska nad brzegiem morza. Przepiękny park olimpijski z obiektami halowymi. Tysiące, żeby nie powiedzieć dziesiątki tysięcy ludzi. Wcale nie było tak, że trybuny były puste. W życiu codziennym można się było spotkać z sympatią i wolontariuszy, i zwykłych ludzi.
Dwudziestosiedmioosobowa grupa kibiców spędziła na Igrzyskach dziesięć dni. W skład ekipy wchodzili uczniowie Szkoły Podstawowej i Gimnazjum im. Polskich Olimpijczyków w Racocie, wychowankowie domów dziecka ze Wschowy i Bodzewa oraz laureaci konkursów wiedzy olimpijskiej, dwoje dzieci z Kobylnicy Słupskiej oraz opiekunowie i sympatycy klubu Jantar.
Ekipa trzykrotnie uczestniczyła w ceremonii wręczania medali i turniejach skoków, kibicowała Justynie Kowalczyk, podziwiała łyżwiarstwo figurowe, hokej czy biathlon.
Komentarze