Piłka Ręczna
Ostatni rzut decydował o wszystkim
Bolesna porażka szczypiornistów
(Fot. Rafał Paszek)
Takich spotkań leszczyńscy szczypiorniści zagrali już wiele. Blisko 60 minut walki na styku i na koniec jedna akcja, która przesądza o wszystkim. Goście objęli prowadzenie, REAL Astromal miał 30 sekund czasu na odpowiedź, ale rzut Damiana Krystkowiaka nie znalazł drogi do bramki zespołu z Gdyni. Smak porażki, jest tym bardziej gorzki, że leszczynianie prowadzili przez 55 minut, był moment, że różnicą nawet 6 trafień. To nie wystarczyło, by cieszyć się z dwóch punktów. – Nie wiem, co się z nami dzieje w tych końcówkach. To już drugi taki mecz. W Malborku było podobnie. Wielka szkoda, bardzo bolesna porażka. Potrzebowaliśmy tych punktów, bo wciąż mamy nóż na gardle. Na pewno zostawiliśmy serce na parkiecie, ale zabrakło chyba zdrowia i sportowego szczęścia – podsumował jeden z najskuteczniejszych zawodników leszczyńskiej siódemki, Dawid Wesołek.
Marcin Markuszewski, trener Kar-Do przyznaje, że jego zespół również wielokrotnie przekonywał się o tym, kilkubramkowe prowadzenie nie daje gwarancji zwycięstwa. – Nasze doświadczenia w I lidze mówią o tym, że można przegrać nawet wtedy, gdy się prowadzi ośmioma bramkami – mówi.
Leszczynianie w obecnym sezonie zagrali kilka spotkań, których losy rozstrzygały się w ostatnich akcjach. W większości przypadków potrafili postawić kropkę nad „i”, ale w sobotę szczęście było przy zespole znad morza. Zdaniem trenera Ryszarda Kmiecika, jego podopieczni dobrze wypełniali założenia taktyczne. - Zarówno w pierwszej, jak i drugiej połowie graliśmy agresywnie, a o porażce zdecydowała sama końcówka i proste błędy w obronie, które sprawiły, że przeciwnik nas dogonił i objął jednobramkowe prowadzenie. Mieliśmy 30 sekund na akcję, wiem że Damian (Krystkowiak) chciał dobrze, ale wydaje się, że ta ostatnia akcja powinna być bardziej zespołowa – podsumował szkoleniowiec drużyny z Leszna.
Do końca sezonu w I lidze zostały jeszcze trzy kolejki. W najbliższej leszczynianie pojadą do Poznania na mecz z MKS, który ma w dorobku tylko dwa punkty mniej. Później podejmą bardzo silnego Piotrkowianina i na koniec wybiorą się do stolicy. – Musimy walczyć do końca i zbierać punkty – mówi trener Kmiecik. Łatwo jednak o poprawieni bilansu nie będzie.