Żużel: Wiadomości
Zawodnicy nie muszą zwracać fiskusowi milionów
Podatki nie zabiją żużla
Kwestia podatkowa była jednym z najpoważniejszych problemów środowiska żużlowego w ostatnich miesiącach. Fiskus uznał bowiem, że działalność prowadzona przez zawodników nie ma charakteru gospodarczego. Oznaczało to, że podatki, które żużlowcy płacili w ostatnich latach rozliczając się jako firmy były za małe. Zwroty zaległości sięgałyby ogromnych kwot.
Pierwszym żużlowcem, którego dotknął problem był Adam Skórnicki. Decyzją Urzędu Skarbowego w latach 2008-2013 zawodnik powinien był płacić 32-procentowy podatek od swoich zarobków, zamiast 19-procentowego jak w przypadku firm. Sprawa trafiła do Naczelnego Sądu Administracyjnego, który orzekł, że działalność sportowa nie jest jednocześnie działalnością gospodarczą, a żużlowcy nie są przedsiębiorcami i nie ponoszą ryzyka biznesowego. - Temat jest poważny i złożony - mówił były żużlowiec Rafał Dobrucki. - Nie jest prawdą, że zawodnicy nie ponoszą ryzyka finansowego, co jest podstawą przy prowadzeniu działalności gospodarczej. W tym kontekście żużla nie można porównywać do takich dyscyplin jak piłka nożna, siatkówka czy tenis.
W czwartek napłynęły dobre wiadomości dla całego środowiska żużlowego. Interpretacja ogólna Ministerstwa Finansów potwierdziła, że zawodnicy będą rozliczali się na dotychczasowych zasadach. - Po wielu spotkaniach udało nam się przekonać Ministra Finansów, żeby ten sport kwalifikować do rozliczenia według zasad, które obowiązywały od wielu lat - mówi poseł Łukasz Borowiak. - Zawodnicy nie będą płacić większych podatków, a to oznacza, że w przyszłości również kluby nie będą ponosiły dodatkowych kosztów. To jest wielki sukces środowiska żużlowego i wszystkich osób, które interweniowały w tej sprawie - dodaje.
Komentarze
624 630 zł
sprzedaż, Leszno
549 000 zł
sprzedaż, Leszno
669 541 zł
sprzedaż, Poznań