Żużel: Wiadomości
Komentarze po Pikniku Żużlowym
Skórnicki: Rządził spontan
(Fot. Rafał Paszek)
Adam Skórnicki:
Wiedziałem, że wszystko się uda i wypali. Miałem przy sobie wspaniałych ludzi, którzy się wszystkim zajęli. Ja mogłem ze spokojem iść na ryby. To co się działo od pierwszego do ostatniego wyścigu to w większości był wielki spontan. Wielkie słowa uznania dla zawodników, bo przez cały sezon mają wbijane do głowy różne rzeczy, a widać, że świetnie odnajdują się w takiej luźnej formule. Nasza liga stała się zbyt hermetyczna i sztuczna. Niesamowitą sprawą było to, że pojechał nawet Piotr Pawlicki senior. Pamiętam jak stałem na trybunach stadionu i ze łzami w oczach zbierałem pieniądze na jego rehabilitację. Dziś po wielu latach wyjechał na tor razem ze swoimi dziećmi. To było coś niesamowitego.
Zenon Plech:
Ciężko byłoby mi odmówić Adamowi jazdy w jego zawodach. Na zaproszenie Skóry byłem niedawno w Anglii. To jest wspaniały człowiek i zawodnik. W tej chwili można o nim powiedzieć także, że jest świetnym menedżerem. Należy dążyć do tego, żeby każde zawody były przyjemnością i widowiskiem, a nie jazdą o życie. Olbrzymie wrażenie zrobił na mnie Piotr Pawlicki, który nie jechał na motocyklu żużlowym przez 22 lata. Było przyjemnie popatrzeć jak prezentował się razem z synami i córką.
Roman Jankowski:
To była przede wszystkim fajna zabawa i bardzo ładne zawody. Publiczność dopisała i warto było pojechać. Nie czułem się na motocyklu jak za dawnych lat, ale na pewno będę miło wspominał swój udział w tej imprezie. Myślę, że kibicom też podobał się taki powrót do przeszłości. Bardzo denerwowałem się jak jechał Piotr Pawlicki, ale wszystko się fajnie zakończyło.
Przemysław Pawlicki:
Bardzo się cieszę, że w końcu udało nam się wyjechać na tor całą czwórką. Dla mojego taty to było spełnienie marzenia. Obiecywał, że to zrobi dziekując za wsparcie tym, którzy pomogli mu po fatalnym wypadku w Gorzowie. Ja osobiście nigdy nie widziałem taty na torze. Oglądałem jego poczynania na kasetach wideo. Wiem też z opowieści, że nigdy nie odpuszczał. W niedzielę już zaczynało mu świtać w głowie, żeby mocniej nakręcić gaz, ale staraliśmy się wybić mu to z głowy.
Komentarze