Żużel: Wiadomości
Czy spłonie marynarka prezesa?
Dbają o każdy detal
(Fot. Rafał Paszek)
Gdyby medale z najcenniejszego kruszcu przyznawano za całokształt dokonań w sezonie to żużlowcy Fogo Unii Leszno już od dawna powinni paradować w blasku złota. To jest ich rok, wygrali w wielkim stylu fazę zasadniczą, przez półfinał przeszli jak burza, a potem w pierwszym meczu finału pokonali Spartę na jej terenie. Do pełni szczęścia brakuje już tylko piętnastu dobrych wyścigów. Wydaję się, że trzeci tytuł jest na wyciagnięcie ręki, ale w klubie zachowują spokój i wstrzemięźliwość. - Wiemy że Wrocław bardzo dobrze co roku spisuje się w Lesznie. Podchodzimy do rewanżu niezwykle poważnie. Mamy 4 punkty zaliczki, to nie jest dużo, ale na pewno będzie nam lżej. Przestrzegam przed hurraoptymizmem. Taką stratę można odrobić w jeden, albo dwa wyścigi i zabawa zacznie się od nowa – podkreśla Piotr Rusiecki.
Nad przygotowaniami do decydującej rozgrywki pracuje sztab ludzi. Niczego nie można zaniedbać, bo gra toczy się o wielką stawkę, o przejście do historii. Odkąd istnieje profesjonalna ekstraliga, jeszcze żadnemu klubowi nie udało się zdobyć mistrzostwa Polski trzy razy z rzędu. Wcześniej były drużyny, które potrafiły wygrywać seriami. Po raz ostatni zrobiła to Sparta Wrocław z obecnym menadżerem Fogo Unii Piotrem Baronem w składzie (lata 1993-1995), a jeszcze wcześniej Unia Leszno (1987-1989) z Romanem Jankowskim. – Nikt nie ma patentu na wygrywanie, ale trzeci tytuł to byłoby coś wielkiego dla klubu, kibiców i miasta. Wiemy, że nie ma już biletów, wszystkie zostały sprzedane, stadion będzie wypełniony po brzegi i to świadczy o tym, że kibiców nie nudzą sukcesy Unii. Czujemy, że napięcie wzrasta, myślę, że w sobotę i niedzielę zrobi się już naprawdę gorąco. Nasza przewaga przed rewanżem jest znikoma. Oczywiście marzymy o złotych medalach, ale Sparta ma takie same marzenia. Trzeba pojechać dobry mecz, a wcześniej modlić się o to, żeby nasi zawodnicy wrócili cali i zdrowi po Grand Prix w Cardiff. Znowu będziemy w sobotę w nerwach śledzić te zawody, a potem czekać na informację, czy nie ma problemów z powrotami, mgłą na lotnisku i takimi historiami. Chcemy pojechać finał w pełnych składach - podkreśla menadżer mistrzów Polski Piotr Baron. O tym samym marzą z pewnością również Spartanie, którzy na stadionie Millenium będą mieli aż trzech przedstawicieli: Taia Woffindena, Macieja Janowskiego i Maxa Frikce.
Turniej Grand Prix w stolicy Walii, to jedna z tych spraw, które spędzają sen z powiek również prezesowi Rusieckiemu. – Janusz Kołodziej i Emil Sajfutdinow mają zarezerwowane po dwa bilety powrotne, szukam jeszcze jednego zabezpieczenia na wypadek problemów. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy mogli w tej kwestii polec logistycznie – zaznacza prezes Unii.
Ci z żużlowców Fogo Unii Leszno, którzy zostali w kraju, czwartek oraz piątek spędzili na stadionie Smoczyka. Treningi zorganizowano w porze niedzielnych zawodów, by jak najlepiej dostosować sprzęt do wieczornych temperatur. – Nic już nie zamierzam poprawić, chodzi tylko o to, żeby sprawdzić sprzęt. Wszystko dobrze funkcjonuje, ważne żeby zachować spokój – mówił nam Bartosz Smektała, dla którego start w niedzielnym finale będzie ostatnim w lidze w roli młodzieżowca.
Treningi to również sposób na rozładowanie stresu i zmniejszenie napięcia. – Na torze człowiek robi się spokojniejszy, skupia się na pracy do wykonania. To nie tylko sprawdzenie sprzętu, tak żeby nic nas w niedzielę nie zaskoczyło, ale też odskocznia od napinki. Każdy detal jest ważny. Staramy się mieć wszystko poukładane, zabezpieczone od strony sportowej, torowej, organizacyjnej i każdej innej – dodał Piotr Baron.
Prezes Rusiecki nie ma wątpliwości, że żużlowcy udźwignę presję związaną z walką o złoto. – Oni potrafią sobie radzić ze stresem, odjechali już wiele meczów o dużą stawkę. Poza tym sztab ludzi z toromistrzem Jankiem Chorosiem, trenerami Piotrem Baronem, Tomkiem Skrzypkiem, Romanem Jankowskim, cały klub pracuje w pocie czoła na to, żeby zespół pojechał jak najlepiej – podkreślił i dodał, że jemu również udziela się przedfinałowy stres. – Od sześciu lat jestem prezesem i to już mój piąty finał. Z każdym rokiem jest trudniej – mówi.
Odkąd Piotr Rusiecki objął stery w Unii Leszno stracił już trzy marynarki i z pewnością nie będzie miał nic przeciwko temu, żeby w niedzielny wieczór spłonęła kolejna. Będzie to znak, że leszczyński klub po raz osiemnasty w historii i trzeci z rzędu wygrał ligę oraz sygnał do rozpoczęcia mistrzowskiej fety. Na ten moment czekać będzie 20 tysięcy kibiców na stadionie Smoczyka i pewnie kolejne kilka pod stadionem. Zabawa i świętowanie potrwają długo w noc.
Komentarze
Dość droga ta impreza na Smoczyku a miasto bez porządnego basenu kolejny roku,
9 mln zł poszło na... i to jeszcze nie koniec wydatków na najlepszy klub żużlowy w Polsce.
Pozdrawiam wszystkich hejterów!
Ale ty jestes w tyle z mysleniem..hahha!!! SPONSORZY JERZDA NA MOTORACH TAK...SPONSORZY SIE SCIGAJĄ....
Pomyslunku troche LESZCZYNIAKU...
Fakt sponsor + zakup spretu ale dalej to juz zawodnika praca i mechanik.... by nie napisac o tobie po imieniu....
Wygranej dla NASZYCH ZUZLOWCOW....
2 137 zł
Audi A4, Leszno
5 400 zł
Ford Mondeo, Leszno
300 zł
inna inny, Wschowa
Tylko tyle daje miasto na tę "religię" i jej święto...
74 900 zł
sprzedaż, Długie Stare
767 620 zł
sprzedaż, Poznań
549 000 zł
sprzedaż, Leszno