Żużel: Wiadomości
Rozmowa z Mariuszem Puszakowskim
Jesteśmy zespołem z jajami
(Fot. Rafał Grzelewski)
Po raz pierwszy w tym sezonie widać uśmiech na waszych twarzach po meczu ligowym.
Sam nie zdobyłem dzisiaj wielu punktów, ale jestem bardzo usatysfakcjonowany tym co osiągnęliśmy na torze jako drużyna. Dziękuję naszym najwierniejszym kibicom, że byli z nami na stadionie i mogliśmy liczyć na ich doping. Szkoda, że zwycięstwo przyszło tak późno. Postaramy się jeszcze niejednokrotnie dać naszym kibicom powody do radości.
Byliście bliscy wywalczenia punktu bonusowego. Czujecie niedosyt?
W czasie meczu zaświeciła nam się taka lampka w głowach. Już przed spotkaniem podchodziliśmy do tej rywalizacji skupieni i zmotywowani. Trener uprzedził nas, że goście cwaniakują. Chcieliśmy więc pokazać im na co nas stać. Udowodniliśmy, że jesteśmy drużyną z jajami i może coś z nas być.
Gdzie tkwi źródło sukcesu w niedzielnym meczu? Byliście o klasę lepszą drużyną niż w poprzednich spotkaniach w Rawiczu.
W meczu z gdańszczanami widać było, że razem z Witkiem Gołubowskim tworzymy zgrany duet na torze. W końcu złożyliśmy się jako zespół do kupy i tworzyliśmy monolit. W jednym biegu, który wygraliśmy z Witkiem podwójnie widać było świetne zgranie. Nie ukrywam, że główna zasługa jest po jego stronie. Kiedy wyszedł na prowadzenie zerknął na mnie, poczekał i wypuścił mnie do przodu. To co dzisiaj pokazał zasługuje na brawa na stojąco.
Solidnie przepracowaliście ostatnie dni przed meczem z gdańszczanami. Może to było przyczyną waszej metamorfozy?
Wzięliśmy się za siebie i intensywnie potrenowaliśmy w czwartek i piątek przed meczem. Nie były to jednak treningi nastawione na to, żeby się ze sobą ścigać, tylko żeby zbudować monolit. Ja patrzyłem na Witka, on na mnie. Udało nam się nieźle zgrać.
Może przyszedł w takim razie czas na wyjazdowe zwycięstwo?
Nikt z nas nie przejeżdża na mecz po to, żeby wozić ogony. Czasami zdarzają się wpadki, bo jesteśmy tylko ludźmi. Mogę zapewnić, że pojedziemy w kolejnych spotkaniach z myślą o sukcesie.
Rozmawiał: Jan Gacek