Żużel: Wiadomości
Co z tym sprzętem?
Polskie problemy w Grand Prix Danii
(Fot. Jarek Pabijan)
W tym roku o sprzęcie rozprawia się wyjątkowo dużo i często. Wprowadzenie tytanowych części wywołało niemałe zamieszanie. Zawodnicy, którzy do tej pory słynęli ze świetnie przygotowanych silników nagle, z sezonu na sezon stracili swoje atuty. Mimo, że rozgrywki są już na półmetku, wielu wciąż poszukuje i eksperymentuje. Zagubieni wydają się być także niektórzy tunerzy. Nie jest tajemnicą, że silniki od Jana Anderssona, mechanika, który przygotowuje sprzęt najlepszym, nie spisują się najlepiej.
Z usług Szweda korzystają między innymi Tomasz Gollob i Jarek Hampel. Ten pierwszy, szczególnie w zawodach Grand Prix, miewa spore problemy. W Kopenhadze w drugiej fazie części zasadniczej znalazł wprawdzie odpowiednie ustawienia i zdołał awansować do finału, ale w nim nie odegrał znaczącej roli. Po zawodach przyznał, że znowu nawalił sprzęt. – Jechałem bez silnika w finale. Ten który był specjalnie przygotowany, zepsuł się. Już w półfinale musiałem jechać na innym. Nic nie muszę udowadniać, jestem mistrzem świata. Jeśli silniki jadą, to ja też jadę, jeśli defekują, to nie mogę pojechać. Cały czas mam te same problemy. Cieszę się jednak, że dotarłem do finału i nadrobiłem parę punktów, bo sytuacja zaczęła się robić niebezpieczna – przyznał najlepszy polski żużlowiec.
Jarek Hampel, mimo dwóch zwycięstw w tegorocznym cyklu Grand Prix także miewa słabsze momenty, spowodowane głównie gorszą dyspozycją sprzętową, a właściwie złymi wyborami.
„Nic nie muszę udowadniać, jestem mistrzem świata. Jeśli silniki jadą, to ja też jadę, jeśli defekują, to nie mogę pojechać. ”
Najmniej problemów ze sprzętem ma w ostatnich tygodniach ma Krzysztof Kasprzak. Silniki dostarczone przez Petera Johnsa, tego samego, który przygotowuje bardzo szybki sprzęt dla Darcy Warda, czy Chrisa Holdera, spisują się dobrze. W stolicy Danii wychowanek Unii Leszno nie był jednak do końca z nich zadowolony, choć większe pretensje miał do samego siebie. – W ostatnim biegu zmieniłem zupełnie niepotrzebnie zębatkę i przyjechałem całą prostą z tyłu. Żałuję tej zmiany, bo mogłem awansować do półfinału. Liczyłem, że po GP Danii wskoczę do „ósemki”, a spadłem poza dziesiątkę. Dla mnie tragedia. Nie można w GP wozić zer, a ja przywiozłem dwa. Jeden błąd w takich zawodach i cię nie ma. Silniki nie były szybkie, ja nie jechałem dobrze i wszystko się skumulowało – stwierdził Kasper.