Piłka Ręczna
Oni wiedzą, jak zapewnić emocje
Grali do końca
(Fot. TVP 2)
Białoruś, choć nie należy do europejskich potęg w piłce ręcznej, to Biało – Czerwonym gra się z nią ostatnio wyjątkowo ciężko. Polscy zawodnicy nie potrafią powstrzymać największej gwiazdy białoruskiego szczypiorniaka, Siergieja Rutenki. Rozgrywający Barcelony w niedzielne popołudnie dzielił i rządził na parkiecie w Aarhus. Przez niego przechodziła większość akcji, które albo kończył sam albo idealnie podawał do partnera. O ile po pierwszej połowie, wygranej przez Polaków 14:13 były podstawy do umiarkowanego optymizmu, to przez 25 minut drugiej odsłony polscy kibice raczej tracili nadzieję na sukces.
Schematyczna z pozoru gra Białorusinów okazywała się skuteczna, tym bardziej, że Rutenka miał wsparcie w kolegach: Babiczewie, Sziłowiczu i swoim bracie Denisie. Biało – Czerwoni tymczasem grali wolno, mało dynamicznie i popełniali mnóstwo błędów. Irytowały szczególnie straty piłek tuż przed białoruską bramką. Na 5 minuty przed końcem Polska przegrywała 25:29. Sytuacja wydawała się niemal beznadziejna, ale na szczęcie polscy piłkarze ręczni nie stracili wiary. Kluczowe okazały się akcje braci Jureckich. Bartosz dwukrotnie trafił z linii siedmiu metrów, a Michał przełamał strzelecką niemoc, efektownym rzutem pokonując Czerepienkę. Emocjami z ostatniej minuty można by obdzielić kilka meczów. Do remisu doprowadził Patryk Kuchczyński, potem jeszcze była nieskuteczna akcja Białorusinów, przechwyt i kapitalna akcja najskuteczniejszego w polskich szeregach Mariusza Jurkiewicza, którego rzut na 4 sekundy przed końcem dał Polakom zwycięstwo 31:30.
Białorusinom nie pomogło 9 bramek Siergieja Rutenki. Mariusz Jurkiewicz był niewiele gorszy, rzucił 8, Bartosz Jurecki zapisał na swoim koncie 5, natomiast Michał trafił raz.
We wtorek Biało – Czerwoni zagrają ze Szwedami, dzień później zmierzą się z Chorwacją.