Sporty walki: Karate
Karate to coś więcej niż sport
Mistrzowie Świata z Satori
(Fot. Jarek Adamek)
Mistrzostwa odbyły się w Wałczu. Jesteśmy potęgą światową w karate?
Maurycy Wawrzyniak: Potęgą w karate to może za dużo powiedziane, ponieważ jest kilka różnych organizacji karate na świecie. W Polsce są trzy związki karate i jeden z nich te mistrzostwa zorganizował.
Trzy związki karate? A jak ważny jest wasz związek?
M.W.: Wszystkie trzy są uznawane przez Ministerstwo Sportu, jedne są trochę ważniejsze, inne mniej, ale ja uczę moich zawodników, że bez względu na to w jakich zawodach czy w jakim turnieju startują, mają realizować swoje cele.
No i te cele zostały zrealizowane, ponieważ Piotr Wawrzyniak zdobył złoto.
Piotr Wawrzyniak: Tak, zająłem pierwsze miejsce w kumite indywidualnym młodzieżowców - 70 kg.
Kumite - i tu zabłysnę moją wiedzą na temat karate - to są pojedynki.
P.W.: Tak, to jest bezpośrednia walka zawodników.
Biłeś się dość długo, zanim doszedłeś do finału?
P.W.: Rozegrałem cztery walki eliminacyjne i jedną finałową.
Z przeciwnikami z całego świata?
Można tak powiedzieć. Głównie z Europy - Rosji, Czech, a w walce finałowej spotkałem się z kolegą z reprezentacji.
Czy to twój największy sukces w karierze?
P.W.: Jak na razie tak.
Magdalena, zdobyłaś srebro w kumite indywidualnym seniorek w stylu klasycznym?
Magdalena Wawrzyniak: Po raz pierwszy startowałam w tym kumite, do tej pory rywalizowałam w walkach wolnych, czyli sportowych. Jest tam troszkę inna zasada uderzenia, technik, ale poradziłam sobie.
Ale trenujesz już od dawna?
M.W.: Tak, trenuję karate od 14 lat.
Czy to też jest duże osiągnięcie dla ciebie?
M.W.: Myślę, że tak. Właśnie dlatego, że po raz pierwszy walczyłam w tym stylu. Jest to coś innego. W karate wolnym, sportowym wyprowadzamy techniki z dużą szybkością, siłą i energicznie je cofamy, a w karate klasycznym techniki polegają jednak na zatrzymaniu i przekazaniu energii dalej na przeciwnika.
Uderzasz człowieka? Efekt jest inny?
M.W.: Tak, techniki są trochę silniejsze.
Nokautujesz?
M.W.: Nie znokautowałam nikogo, ale uderzyłam, tak.
Finał w Wałczu przegrałaś.
M.W.: Ta konkurencja odbywa się do dwóch punktów. Ja zdobyłam pierwszy punkt, ale koleżanka dwa następne i wygrała.
No i Kamil Szalewski, kolejny mistrz świata - w kategorii kumite drużynowe juniorów. Z ilu osób składa się drużyna? Jak wyglądają takie pojedynki?
Kamil Szalewski: Drużyna jest czteroosobowa, w tym jeden z zawodników jest rezerwowym.
Walczy trzech. Zespół, który zwycięży dwie walki, przechodzi do dalszej rywalizacji.
Ile walk ty wygrałeś?
K.Sz.: Swoje walki wygrałem wszystkie.
Trener dumny z podopiecznych?
Maurycy Wawrzyniak: Zawsze jestem z moich zawodników zadowolony i dumny, jeśli umieją się zachować, jeśli szanują przeciwnika. Walka może być przegrana, ale musi być dobrze poprowadzona. Karate nie jest typowym sportem, jak lekka atletyka, gdzie pobija się swoje rekordy życiowe, czy piłka nożna, gdzie w określonym czasie trzeba wygrać mecz. Karate jest czymś więcej niż sportem.
Tak, to styl życia…
M.W.: No może nie do końca, bo trudno jest mi ingerować w prywatne życie poszczególnych zawodników, natomiast jeśli ja nauczę ich czegoś, co przyda się w szkole czy przyszłej pracy i będą lepszymi, mądrzejszymi i zdrowszymi ludźmi, to już jest sukces. A jeżeli są predysponowani do tego, by uprawiać sport, to ja się z tego bardzo cieszę. Bo sport w karate jest tylko wycinkiem, elementem w tej drodze, którą moi zawodnicy przechodzą.
Mówi pan tak skromnie, że nie ingeruje w życie prywatne zawodników, ale akurat ci dwoje, którzy są z nami to rodzina.
M.W.: Tak, mam jeszcze jedną córkę, która też jest trenerem karate, do zeszłego roku jeszcze sama startowała w zawodach. Swoich dzieci jednak nigdy nie zmuszałem do ćwiczeń, do trenowania karate.
Niemożliwe. Zresztą niech sami odpowiedzą. Magda?
Magdalena Wawrzyniak: Z naszej trójki zaczęłam trenować karate najpóźniej, miałam wielkie opory. Piotr z Anią zaczęli już w wieku 6 lat, ja chyba 10, ale był to mój wybór.
Chciałam być, jak siostra, jak tata?
M.W.: To było dawno. Nie pamiętam dokładnie, co mną wtedy kierowało, ale teraz uważam, że był to bardzo dobry wybór. Karate jest bardzo pozytywnym sportem i bardzo wiele pozytywnych aspektów jest następstwem tego, że trenuję.
A inny sport nie wchodził w rachubę?
M.W.: Wchodził, pewnie. Miałam też kiedyś półroczną przerwę, zbuntowałam i powiedziałam, że nie będę trenować. Po prostu nie chciałam, już mnie to męczyło i zaczęłam trenować tańce ludowe!
Piotrze, czy tata jest bardziej wymagającym trenerem?
Piotr Wawrzyniak: Myślę, że jeżeli chodzi o treningi z własnym ojcem, to jednak jest to coś specjalnego dla nas. Na treningach nie mamy łatwiej, wręcz przeciwnie.
No tak właśnie myślałem…
P.W.: Ale nigdy nie byliśmy zmuszani do treningu, była to nasza własna wola, więc nie czuliśmy żadnej presji.
Kamil ma więcej luzu…
Kamil Szalewski: Rodzice wprawdzie mnie nie trenują, ale są bardzo zaangażowani.
Panie trenerze - trzy organizacje, trzy rodzaje karate, ale w każdym sporcie człowiek chce się sprawdzić, czy naprawdę jest najlepszy. Czy zawodnicy mają taką możliwość?
Oczywiście. Nasz klub Satori należy do dwóch związków. Jednym z nich jest Polski Związek Karate, który ma wykupioną promesę w World Karate Federation - to jest organizacja należąca do Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Póki co karate nie jest sportem olimpijskim, choć były już takie przymiarki, ale w głosowaniu karate przegrało. Są różne opinie. Tradycjonaliści mówią, że gdyby karate zostało dyscypliną olimpijską, bardzo dużo by straciło z tradycji, z historii. Stałoby się typowym sportem, w którym rolę odgrywałyby pieniądze, zaczęłaby się rywalizacja o kadrę, o zawodników. Natomiast, moim zdaniem, karate zyskałoby na poziomie sportowym. Wiadomo, wszystko ma swoje plusy i minusy.
Ale jaki jest pana prywatny osąd? Chciałby pan mieć na olimpiadzie swoje dzieciaki?
Na pewno tak. Bardzo bym się cieszył, gdyby sukcesy na Igrzyskach odnosili zawodnicy, którzy realizują się jako sportowcy i dojrzeli już do tego, by uprawiać sport wyczynowo, choć jak wiadomo, nie jest to łatwy kawałek chleba.
Zapytam jeszcze samych zawodników. Jakie są wasze plany, zamierzenia, największe marzenia?
Magdalena Wawrzyniak: Na tych mistrzostwach, które właśnie się odbyły wygrałam z moją odwieczną przeciwniczką, więc to był dla mnie ogromny sukces. A teraz będę się przygotowywała do Mistrzostw Europy, które odbędą się w Veronie we Włoszech w czerwcu przyszłego roku.
Kamil Szalewski: Dla mnie też najważniejsze będą Mistrzostwa Europy w Veronie, chciałbym się też odegrać na zawodniku, z którym przegrałem w finale indywidualnym w Wałczu.
Piotr Wawrzyniak: Podobnie jak Magda i Kamil też będę się przygotowywał do Mistrzostw Europy we Włoszech, a dopiero później będę myśleć o następnych zawodach.
Rozmawiał Jarek Adamek