Boks: MMA
Triumfator walki wieczoru podczas gali MMA
Michalski: Mogło się skończyć porządną mielonką
(Fot. Rafał Paszek)
Twój pojedynek z Kamilem Szymańskim rozstrzygnął się bardzo szybko, ale mimo to był ciekawy. Rzuciliście się na siebie z wielką determinacją.
Michał Michalski: Bardzo chciałem pokazać co potrafię i szybko wygrać walkę. Byłem wściekły po sytuacji, która miała miejsce podczas piątkowego ważenia. Kamil nie podał mi wtedy ręki i zachowywał się wyraźnie wrogo. Później mnie za to przeprosił, ale nie lubię, kiedy ktoś tworzy taką chorą atmosferę. Ta sytuacja dała mi prawdziwego kopa. Wyszedłem do ringu i doskonale wiedziałem czego chcę. Liczyło się zwycięstwo i oddałbym za nie wszystko.
Patrząc na to jak zaciekle walczycie, aż trudno uwierzyć, że rozmawiacie normalnie po walce.
Nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy poza ringiem byli kolegami. Kiedy rozpoczyna się jednak oficjalna walka, to nie ma miejsca na sentymenty. Każdy zawodnik myśli tylko o tym, żeby pokonać rywala. Kamil bardzo chciał wygrać przed swoją publicznością, ale to ja byłem lepszy.
W Lesznie nigdy wcześniej nie odbyła się gala MMA. Jak odbierasz tę imprezę?
Wyszło super. Gala była porządnie zorganizowana i obejrzał ją komplet widzów. Zdarzało mi się już walczyć przy publiczności liczącej 4,5 tysiąca ludzi. Ta otoczka nie robi już zatem na mnie takiego wrażenia. W Lesznie podobała mi się oprawa i sam sposób w jaki zawodnicy wychodzili, byli prezentowani przed walkami. Było może parę rzeczy, które dałoby się jeszcze dopracować, ale ogólnie wyszło bardzo fajnie. Wracam do Wrocławia z dobrymi wspomnieniami.
W maju lub czerwcu planowana jest w Lesznie kolejna gala MMA. Wrócisz tu powalczyć?
Myślę, że tak. Bardzo bym tego chciał. Oby tylko nie kolidowało to z moimi innymi planami. Zamierzam stoczyć kolejną zawodową walkę w marcu. Być może szykuje się jakaś większa gala za granicą. Nie chcę więc obiecywać, że przyjadę, bo czas może zweryfikować moje plany. Na pewno poświęcę sporo czasu na treningi. Chcę być jeszcze lepszy zarówno w stójce jak i w parterze.
Kamil Szymański po przegranym pojedynku z tobą mówił, że sędzia mógł jeszcze wstrzymać się z kończeniem walki...
To jest opinia Kamila. Ja się z nim nie zgadzam. Uważam, że gdyby sędzia pozwolił walczyć dalej, to mogłoby to się skończyć porządną mielonką i ciężkim nokautem. Dossałem się, poczułem krew, rywal stracił przytomność i biłem na oślep.
Rozmawiał Jan Gacek
Komentarze