Lotnicze: Szybowce
Pilot przed MŚ w Lesznie
Kawa: To mogą być trudne mistrzostwa
(Fot. www.sebastiankawa.pl)
Ubiegły rok był z pewnością Rokiem Sebastiana Kawy. Mistrzostwo Świata wywalczone w Argentynie, złoty medal Mistrzostw Europy w Ostrowie Wielkopolskim, no i te słynne już loty nad Himalajami.
No te Himalaje przyniosły więcej zainteresowania naszemu sportowi, bo to z pewnością robi wielkie wrażenie na każdym. Troszkę nam jednak przeszkodzili nepalscy urzędnicy – chcieliśmy polatać nad Mount Everestem, ale nie dostaliśmy na to zezwolenia. Mimo to przez miesiąc wylataliśmy tam ponad 80 godzin w pięknych warunkach: lataliśmy i na fali, i w niesamowitej termice, gdzie podstawy chmur sięgały sześciu tysięcy metrów. Tak więc było to przeżycie jedyne w swoim rodzaju. Trochę przykro, że się tam szybowce nie pojawią w najbliższym czasie – kłopoty, które my mieliśmy z pewnością zniechęcą innych.
Czyli nie przetarliście szlaku?
Przetarliśmy dla motoszybowców, natomiast jeśli chodzi o tradycyjne szybowce jest to z jednej strony zbyt trudne dla większości ludzi, z drugiej bardzo trudno to w Nepalu zorganizować.
Te Himalaje to faktycznie wyczyn, ale ze sportowego punktu widzenia nic panu nie dają. Mimo to dały więcej sławy niż tytuły Mistrza Świata.
No to jest właśnie ciekawe. W zeszłym roku wygraliśmy bardzo mocno Mistrzostwa Europy w Ostrowie Wielkopolskim, zdobywając trzy medale w klasie standard i dwa w klasie klub. To był największy sukces Polski w dziejach szybownictwa, tymczasem w mediach nie odbiło się to żadnym echem. A o Himalajach mówiło się dużo. Miejmy nadzieję, że to zwróci uwagę na fakt, że w szybownictwie mamy sukcesy, i to od lat.
Szybownicy od lat narzekają na to, że jest to sport bez kibiców – walczycie na znacznych wysokościach i odległościach, a zobaczyć was można tylko podczas startów i lądowań.
Są tu jednak wyjątki – na przykład zawody Grand Prix w wyścigach szybowcowych mogą przełamać ten stereotyp, choć w Polsce są one traktowane nieco po macoszemu. To bardzo spektakularne zawody – zazwyczaj organizuje się je w ciekawych miejscach, w górach, w tym roku odbyły się w Sisteron we Francji. I rzeczywiście towarzyszy im wielu kibiców.
Pomówmy o obecnym sezonie. Tu największy pański sukces to drugie miejsce w zakończonych niedawno Mistrzostwach Świata w fińskiej Rayskali?
Dla mnie jednak najważniejszy był ten finał Grand Prix we Francji.
„Jeśli na mistrzostwach będą burze, znów dojdzie do loterii. Będzie dobrze, jeżeli uda się rozegrać wiele konkurencji.”
Czy to wywołało w panu taką sportową złość na rozpoczynające się mistrzostwa w Lesznie?
No, tutaj też może być różnie. W tym roku pogoda jest bardzo nietypowa. Właściwie nie było zimy, od stycznia mamy praktycznie warunki do latania. Lato było bardzo wilgotne, w tej chwili jest burzowo. Leszno kojarzy się raczej z bezchmurną pogodą, wysokimi podstawami cumulusów i suchymi warunkami. Tymczasem jeśli na mistrzostwach będą burze, znów dojdzie do loterii. Będzie dobrze, jeżeli uda się rozegrać wiele konkurencji, wtedy będzie można wyrównać szanse. Ale jeśli będzie ich mało, wszystko może się zdarzyć.
Pamiętam też pańską nieprzyjemną przygodę na początku kariery 19 lat temu – podczas Mistrzostw Europy Juniorów w 1995 roku stracił pan tytuł w ostatnim locie z powodu kradzieży z kabiny aparatów fotograficznych potwierdzających oblot trasy.
Skradziony tytuł – tak można powiedzieć. Patrząc po latach mogę powiedzieć, że było to świństwo ze strony kierownictwa zawodów, miałem bowiem w szybowcu logger (urządzenie zapisujące parametry lotu), który nie został mi wtedy uznany.
Wierzy pan w pecha, czy jednak odkreśla pan to co było grubą kreską?
Nie, nie wierzę. Jesteśmy tu i musimy wykonać swoje zadania jak najlepiej. Statystycznie jesteśmy dobrzy, a w zawodach szybowcowych sztuka polega właśnie na tym, żeby latać statystycznie dobrze, wykonywać zadania w miarę równo i zdobywać punkty. Jeżeli będzie kilkanaście konkurencji ten, kto będzie najlepiej i najbardziej równo latał, ten wygra.
Oczywiście mierzy pan w medal?
No chciałbym (śmiech). Chciałbym. Mam nadzieję, że moim kolegom też się to uda.
Komentarze