Żużel: Wiadomości
Impreza inna niż wszystkie
Prosiak, gęsi i tłumy na trybunach
Tak rodzi się legenda
Zaledwie cztery lata trwała sportowa kariera Alfreda Smoczyka. To wystarczyło, by żużlowiec LKM Unii Leszno został legendą. Dziś pewnie trudno będzie znaleźć kibica, który mógłby powiedzieć: „widziałem Smoczyka w akcji na torze”. Historycy żużla są jednak zgodni, Wielki Fred był najwspanialszym polskim żużlowcem końca lat 40-tych i jednym z najwybitniejszych zawodników w tym okresie na świecie. W zawodach krajowych nie miał sobie równych, wygrywał turniej za turniejem, kolekcjonował kolejne rekordy. O skali jego talentu mogli się też przekonać fani żużla w Europie. Zachwycił ich choćby fenomenalnym występem w meczu Polska – Czechosłowacja w 1948 roku, czy podczas tourne polskiej kadry po Holandii. W tamtych czasach żużlowcy z kraju tulipanów należeli do europejskiej czołówki.
Indywidualnym Mistrzem Polski Alfred Smoczyk zdążył zostać tylko raz. W 1949 roku wygrał w Lesznie pierwsze mistrzostwa rozgrywane bez podziału na klasy. W październiku 1950 miał w Krakowie bronić tytułu. Niestety dwa tygodnie przed finałem IMP zginął w wypadku motocyklowy na trasie Leszno - Kąkolewo. Tragiczna śmierć dopełniła legendy wielkiego żużlowca.
Memoriał – święto żużla
Finał IMP 1950 był bardzo smutny. Wygrał go klubowy kolega Smoczyka, Józef Olejniczak. O wielkim nieobecnym zawodów nie zapomniano. PZM pośmiertnie przyznał Smoczkowi tytuł mistrza Polski w jeździe na żużlu za sezon 1950. Już kilka miesięcy później pojawił się pomysł organizacji zawodów upamiętniających Freda. – Inicjatywa wyszła od dziennikarzy Ekspresu Poznańskiego, a PZM podchwycił temat. Początkowa miała to być impreza jednorazowa, nikt nie przypuszczał, że przerodzi się w cykliczną. Bardzo się jednak spodobała i dziś Memoriał Smoczyka jest jedną z niewielu imprez sportowych w naszym kraju z tak długą tradycją. Odbywa się od 1951 roku bez przerwy i od początku był wielkim świętem speedwaya. Nawet w trudnych dla leszczyńskiego żużla latach 60-tych, czy 70-tych działacze potrafili się zmobilizować i zorganizować turniej – podkreśla Wiesław Dobruszek, współautor publikacji „Pół wieku Memoriału Alfreda Smoczyka”.
Przez lata zawody poświęcone Alfredowi Smoczkowi uznawane były za jeden z najważniejszych turniejów indywidualnych w polskim żużlu. Rangą impreza dorównywała Indywidualnym Mistrzostwom Polski, zwykło się nawet mawiać, że Memoriał, to rewanż za IMP. Startowali w nim wszyscy najlepsi. Pierwszym triumfatorem został Stanisław Glapiak.
„Nawet w trudnych dla leszczyńskiego żużla latach działacze potrafili się zmobilizować i zorganizować Memoriał Alfreda Smoczyka.”
Prosiak w nagrodę
Poziom sportowy Memoriału gwarantowała mocna obsada, jednak nie tylko o emocjach sportowych mówiło się przy okazji tej imprezy. Leszczyńscy działacze dokładali wielu starań, by Memoriał Alfreda Smoczyka różnił się od innych podobnych turniejów. Zmaganiom towarzyszy ceremoniał. – Msza poprzedzająca turniej, samolot zrzucający kwiaty, wystawa nagród i trofeów, czy wreszcie wprowadzony chyba na trzecim Memoriale zwyczaj przekazywania przez żużlowców kwiatów członkom rodziny Alfreda Smoczyka, najpierw ojcu Antoniemu, a później bratu Zdzisławowi i siostrze Urszuli – to wszystko nieodłącznie kojarzy się z Memoriałem. Swego rodzaju osobliwością były również nagrody, które mogli wygrać posiadacze programów. Obok typowych, jak walizki, nesesery pojawiły się bardzo szczególne. Jednego roku można było wygrać gęsi albo prosiaka, którego zwycięzca musiał sam złapać – opowiada Wiesław Dobruszek.
50 tysięcy kibiców na trybunach
Wyjątkową legendę Memoriału Alfreda Smoczyka tworzą także kibice. 26 sierpnia 1979 roku padł rekord frekwencji na przebudowanym z okazji Centralnych Dożynek obiekcie w Lesznie. Stadion pękał w szwach. Wówczas nie było jeszcze limitów obowiązujących na stadionach, nikt nie przejmował się też zbytni takimi kwestiami, jak bezpieczeństwo na imprezach masowych. – Na starych fotografiach widać głowę przy głowie, cała niecka jest szczelnie wypełniona. Przyszedłem na ostatnią chwilę i stałem w piątym rzędzie na koronie. Na stadion weszło wtedy chyba 50 tysięcy kibiców – wspomina Dobruszek. Liczba ta odpowiadała mniej więcej ilości mieszkańców Leszna. Można zatem przyjąć, że w sierpniu 1979 roku całe Leszno oglądało, jak Zenon Plech z kompletem punktów wygrywa XXIX Memoriał Alfreda Smoczyka.
Był to okres świetności turnieju. Zdaniem Wisława Dobruszka, atmosferę tamtych imprez można było porównać do tej, jaka panowała na żużlowych mistrzostwach świata. – Oprawa i atmosfera były takie, jak na Wembley, a frekwencja zawsze dopisywała, mimo że zawody rozgrywane były jesienią i często pogoda pozostawiała wiele do życzenia – zaznacza.
Współczesnym Memoriałom trudno nawiązać do tamtych lat, ale dla leszczyńskich kibiców nadal są to ważne, a dla żużlowców prestiżowe zawody. W sobotę odbędzie się 64 odsłona zawodów poświęconych Wielkiemu Fredowi. Organizatorzy postarali się, by znowu było ciekawie zarówno na torze, jak i poza nim.
Komentarze