Żużel: Wiadomości
Rozmowa z Mateuszem Łukaszewskim
„Strzelony” na kresce
Wygrana w Rawiczu przyszła wam stosunkowo łatwo. Mimo upadku jednego z liderów byliście przeważającą stroną przez cały pojedynek.
Mateusz Łukaszewski: Jesteśmy bardzo szczęśliwi. Nasza drużyna nie rozczarowała kibiców. Szkoda tylko, że makabrycznie wyglądający upadek zaliczył Daniel Jeleniewski. Przeżyliśmy chwilę grozy, bo wydawało się, że konsekwencje będą poważne. Jadąc bez Daniela pokazaliśmy, że jesteśmy silnym zespołem. Potrafiliśmy wyraźnie wygrać mimo takiego osłabienia.
Wasza drużyna jest tak mocna, żeby zagrozić faworytom rozgrywek, zespołom z Gdańska i Grudziądza?
Nie myślimy o tym. Koncentrujemy się na najbliższych spotkaniach i walce o awans do fazy play-off. Kiedy się tam znajdziemy pomyślimy o atakowaniu czołowych pozycji.
Patrząc na jazdę lubelskiej drużyny w Rawiczu można było odnieść wrażenie, że jedziecie na własnym torze.
Trzeba pogratulować gospodarzom przygotowania nawierzchni. Od kiedy jeżdżę na żużlu to nie spotkałem się z tak dobrym torem w Rawiczu a jeździłem tutaj często. Nawierzchnia nie była przyczepna ani twarda. Było równo i bez dziur.
Początek spotkania był dla ciebie bardzo udany. W kolejnych wyścigach nie szło ci już tak dobrze...
Szczególnie żałuję starty pozycji na linii mety w pojedynku z Antonem Rosenem. Szwed „strzelił mnie”, bo źle pojechałem w ostatnim łuku. Gdybym rozegrał to tak jak okrążenie wcześniej to dowiózłbym do mety trzy punkty. Później przyszły dwa zera, mimo że byłem dobrze przełożony. Jechałem jednak z czwartych pól startowych, które w Rawiczu są wyjątkowo niewdzięczne.
Rozmawiał: Jan Gacek