Biegi
Tumko: Kryzysy są po to, aby je łamać
Kondycja spada, ale Tumko nadal walczy
(Fot. Monika Kaczmarska-Banaszak)
Krzysztof Tumko ma problemy z regeneracją, bo zmęczenie i ból nie pozwalają mu zasnąć. O 7 rano znów stanął na bieżni. Popołudniowa walka naznaczona była przerwami. - Musiał chociaż trochę odespać nieprzespaną noc - mówi Karolina Gołdyn, menadżer w Fitness Klub Sporting - Po drzemce wróciły mu siły, nawet przyspieszył tempo o pół kilometra na godzinę. Niestety, w trakcie biegu też zażądał przerwy, zszedł. Okazało się, że stało się coś z mięśniem, praktycznie krzyczał z bólu. Wezwaliśmy ratowników, którzy byli tutaj na miejscu. Czekaliśmy na fizjoterapeutkę, która zrobiła co w swojej mocy, żeby przywrócić go do stanu "używalności" i Krzysztof zadziwił nas wszystkich, bo powiedział, że biegnie dalej. Jego nogi, stopy, kolana - powoli wszystko jest taką tykającą bombą, jak to mówi fizjoterapeutka. Trzymamy za niego mocno kciuki. Obawiamy się jego każdego zejścia z bieżni. Umówiliśmy się na początku, że Krzysztof zna swój organizm i wie, kiedy jest dobrze, a kiedy nie. Jest uparty, jest człowiekiem z żelaza. Nie wiem, skąd bierze te pokłady energii. Wspieramy go mocno, kibicujemy.
Plan na sobotę zakładał pokonanie 80 km. Znajomi namawiali Krzysztofa, żeby zrobił sobie lżejszy dzień, odpoczął, wyspał się porządnie, zregenerował siły.
Tumko przyznaje, że pojawiają się chwile zwątpienia: - Wiadomo, że są kryzysy. W każdym sporcie są kryzysy, ale są one po to, żeby je łamać. Trzeba je po prostu przechodzić. Paznokcie duże prawie schodzą, małe też, palce są całe w odciskach, pęcherze na stopach. Troszeczkę jestem "otejpowany": kolana, mięsień pośladkowy, bark troszeczkę boli. Wiadomo, duże przeciążenia wynikające z pokonanych kilometrów, to już jest prawie 550 km.
Około godziny 21.30 biegacz ponownie stanął na bieżni. Do pokonania miał jeszcze 10 km. Później będzie próbował zasnąć, bo w niedzielę około 7.00 rano znów chce podjąć walkę na bieżni. (mon)