Biegi
Tumko musi biec także w nocy
Czasu coraz mniej
(Fot. Arek Wojciechowski)
„Ja to zrobię”, na przemian ze słowem „masakra” powtarza w przedostatnim dniu biegu po rekord Guinessa Krzysztof Tumko. Jest wyczerpany, obolały, ale znajduje jeszcze resztki energii, by stanąć na bieżni przed Klubem Sporting. Ultramaratończyk toczy heroiczny bój. Do mety zostało mu ponad 150 kilometrów, a czasu coraz mniej. – Krzysztof wie jaka jest jego sytuacja. Wczoraj ostatnie kilometry pokonał niemal maszerując, był potwornie zmęczony. Dziś miał zacząć o 7.00, ale udało mu się zasnąć więc zjawił się w klubie o 8.30. Powiedział tylko, że on to zrobi, bo jak nie on, to nikt inny. Jest bardzo mocno skoncentrowany na walce z samym sobą. Wygląda chwilami jakby miał zejść i to nie tylko z bieżni, ale jednak biegnie – przyznaje Karolina Gołdyn.
Próba zakończy się we wtorek w samo południe. Wiele wskazuje na to, że ostatnie kilometry Tumko pokona tuż przed upływem czasu. – Jeśli chce to zrobić, musi biec także w nocy. Nie da się tego uniknąć – mówi menadżerka Klubu Sporting.
Komentarze