Biegi
Rozmowa z ultramaratończykiem
Za rok przebiegnie 1000 km
(Fot. Klaudia Dymek)
Jak się czujesz po przebiegnięciu ponad 17 maratonów w ciągu niespełna 7 dni?
Trochę żal, że nie udało mi się pobić rekordu Guinnessa. Gdyby nie ta noga, to byśmy łyknęli ten rekord. Nie jestm zawiedziony, bo myślę że zrobiłem dobry wynik. 744 km w niecałe 7 dni to wysoki poziom.
Który z tych siedmiu dni był najgorszy?
Wydaje mi się, że trzeci był kryzysowy, ale piąty, szósty i siódmy też były ciężkie. Mięsień dwugłowy dawał znać. Każde wyjście na bieżnię było poprzedzone masażami. za każdym razem wychodziłem z bólem.
O czym myślisz jak biegniesz?
Myślę o różnych rzeczach. O swoim życiu, o przeszłości, przyszłości, o rodzinie, przyjaciołach, o pracy. O różnych rzeczach. Próbuję się oderwać od własnego ciała, żeby zapomnieć o bólu i o tym ile jeszcze kilometrów mam do pokonania.
Były przy tobie twoje kobiety życia. Żona, córki, mama. Nie wierzę, że one nie odwodziły cię od tego pomysłu, że nie prosiły cię żebyś już przestał.
Moja córka mówiła, że jak cokolwiek mnie zaboli to mam zejść z bieżni. Wiadomo jednak, że jestem sportowcem, podejmuję wyzwania. Trzeba się liczyć z tym, że będzie bolało, że będzie ciężko.
Wiem, że ty już wspominasz o tym, że za rok biegniesz znowu po rekord.
Tak. Wczoraj kiedy szef (właściciel Sportingu) zobaczył, że jestem trochę załamany, powiedział że za rok spróbujemy znowu pobić rekord. Nie wyszło teraz, wyjdzie następnym razem. I to nie będzie ponad 800, ale tysiąc km. Będziemy walczyć. Jesteśmy już o wiele, wiele mądrzejsi. Wiemy jak to zorganizować, żeby było lepiej.
Co trzeba poprawić?
Na pewno taktykę biegu. Teraz już będę wiedział jak rozplanować sobie przerwy,jak długo biegać. Ciężko biegło się w pomieszczeniu, kiedy zwłaszcza w sobotę i w niedzielę była straszna duchota. Chociaż z drugiej strony wolałem walczyć z duchotą, niż z monotonią. Ci ludzie którzy tutaj przychodzili dodawali mi mocy. To było bardzo ważne.
Wspierali cię mocno, zwłaszcza w tych ostatnich dniach.
Tak. Pomagały mi także komentarze na facebooku. Dziewczyny z Fintess Klubu pisały mi je na kartkach i pokazywały co piszą ludzie. To było bardzo ważne. Kiedy miałem wielki kryzys szef Fittness Klubu przyszedł do mnie i przeczytał mi wszystkie komentarze na elce. W 99 % były pozytywne, to było piękne. Zmotywował mnie tym, kryzys minął i walczyłem dalej.
Co ci daje siłę do podejmowania takich wyzwań?
Lubię wyzwania. To jest chęć pokazania samemu sobie co potrafię, co mogę osiągnąć i to, że mogę to zrobić.
Rozmawiała Klaudia Dymek